Cherish - 15-10-2012 23:12:54

http://i309.photobucket.com/albums/kk386/Jaskolka639/Zwiastun.jpg

Nim spadną pióra – Wspomnienia, czyli jak to wszystko się zaczęło.



    Już gdy miałem pięć lat, oczywistą i codzienną rzeczą był dla mnie fakt, że życie mojego starszego brata jest stale zagrożone – cały czas ktoś podejmował się próby zabicia go, więc był chroniony przez masę strażników, kiedy ja, jako ten mniej ważny, tylko przez dwóch. Oczywiście, nie rozumiałem wtedy, dlaczego ktoś miałby go zabijać, a wytłumaczenie, że „jest następcą tronu” nie robiło mi żadnej różnicy – w końcu dlaczego ktoś miałby go z tego powodu zabijać?
    Właśnie dlatego, że zawsze chodziło o niego, byłem niezmiernie zdziwiony, gdy usłyszałem ciche kliknięcie okna, a następnie szmer kogoś, kto wślizgnął się właśnie do mojego pokoju. Starałem się wtedy oddychać spokojnie, choć nagle wypełniło mnie przerażenie. Była noc, leżałem do jedynego źródła ciemnego światła plecami, zakryty pościelą. Cisza wokół mnie stała się tak ciężka, że nawet takie dziecko, jak ja, dało radę to odczuć.
    Nagle poczułem bardzo blisko, dokładnie nad sobą… zagrożenie. Zerwałem się gwałtownie z łóżka, dopadając drzwi i zaczynając je z całej siły pchać. W tej sytuacji zupełnie zapomniałem, że otwierają się one do środka, po prostu próbowałem uciec. Trwało to zaledwie parę sekund, podczas których zagrażająca mi osoba przemieściła się bliżej…
    I wtem rozległo się głośne szczekanie, wysoki krzyk, następnie wrzask i długi, niski, przepełniony bólem skowyt. Spojrzałem za siebie, uwieszony na klamce. Widok przeraził mnie znacznie bardziej niż wszystko, co do tej pory widziałem. Mój pies, wiernie śpiący pod łóżkiem leżał w kałuży własnej krwi, przebity błyszczącym w mroku ostrzem, a osoba wyglądająca gdzieś na mój wiek… klęczała obok i trzymała się za krwawiące po ugryzieniu ramię. Zlustrowałem przybysza uważnie, a wtedy spojrzał na mnie, oczami szarymi i zimnymi jak stal, jednak wypełnionymi łzami. Było w tym coś tak przerażającego, jak i fascynującego.
    Na zamkowym korytarzu rozległy się głosy i szybkie kroki. Istota o jasnych włosach, których kolor ciężko było mi rozróżnić w ciemności podniosła się, gwałtownie cofnęła kilka kroków… i tak po prostu wypadła przez otwarte okno.
    Podszedłem tam powoli, chwilowo ignorując to, co działo się wokół i wyjrzałem na zewnątrz. Niestety, ciemność nie pozwoliła mi z wieży zobaczyć ziemi. Wróciłem się do nieoddychającego już przyjaciela i kucnąłem. Był to widok straszny (przez następny rok męczył mnie w koszmarach), jednak w tamtej chwili byłem w zbytnim szoku, żeby spojrzeć na to normalnie. Dotknąłem powoli rękojeści ostrza, tkwiącego w psim gardle i wyciągnąłem je.
    Nie zdążyłem się nawet przyjrzeć, usłyszałem dużo głośniejsze wrzaski. Wrzuciłem szybko broń pod najbliższą szafkę i wstałem. Wtedy też wpadli rycerze, którzy zamartwili się moim stanem.
    Następnego dnia zrozumiałem, czemu ten zabójca przyszedł do mnie, kiedy poinformowano mnie, że tej samej nocy mojemu bratu cichcem poderżnięto gardło…





Okaaaay... wiem, pochyły tekst. Ale to jedyny taki rozdział. Tak, planuję złamać wszystkie zasady, które są na SF. To coś to jest, e... ja lubię opowiadania tego typu.
A jeśli Khaazie postanowi to przeczytać: tak, będą nieścisłości, bo ja się nie umiem rozdrabniać nad rzeczami, na które akurat ty zwracasz uwagę xD

Zlinczujcie mnie! xD

Carolinee - 15-10-2012 23:20:35

E. Odmawiam.
Kotuś, Ty masz pozostać w jednym kawałku, TAK? xD
A mnie to zaciekawiło, wiesz? Też lubię takie klimaty, więc jak najbardziej mi to odpowiada.
No, em...  :3

Khaazara - 15-10-2012 23:21:59

Khaazie przeczytała ten tekst i chciała się już doczepić, że w przypadku zamku/pałacu/jakiegokolwiek budynku, gdzie mogą spać następcy tronu, jednak te okiennice mogłyby wystąpić i wtedy to one by zahałasowały, a nie samo okno. Miałbyś luz z tym nurtującym cię opisem xD No i Khaazie śmie twierdzić, że kijowa ta cała straż. Serio, powinni czatować za drzwiami i na dźwięk szarpania klamki od razu wtargnąć i gościa złapać. Ale wtedy nie byłoby zabawy, prawda..? Reszty czepiać się już nie będę (aczkolwiek wątpię, żeby pozwolono psu spać w komnacie księcia) i powiem tylko, że zabicie zwierzaczka jest okrutne i przez ciebie będę miała koszmary .___. A poza tym tekst jest jak na razie w porządku i choć może nie zapowiada się na nie wiadomo jak zaskakujący, to jednak wydaje mi się, że może być całkiem przyjemny w odbiorze. Pisaj dalej :3

Marqueree - 15-10-2012 23:24:46

No i teraz po prostu muszę: A nie mówiłam? XD
Marq ist enjoyed. I dopisuje kolejne opko do listy czytanych *^*
Biedny piesio ;w;

Cherish - 21-10-2012 16:56:27

http://i309.photobucket.com/albums/kk386/Jaskolka639/Zwiastun2.jpg

Pierwsze pióro – Morze i niepokój



    Pierwsza myśl, jaka przyszła mi do głowy, to było to, że nienawidzę statków, zaś druga… że jestem pieprzonym masochistą.
    Puściłem trzymane z boku włosy i nałożyłem na twarz czarną maskę, na górze ozdobioną mnóstwem czarnych, połyskujących piórek - dodatkowo odsłaniała usta.. Spojrzałem powoli na uśmiechającego się pod nosem, sporo wyższego ode mnie mężczyznę. Oczywiście, nie mogłem zobaczyć jego twarzy, szara maska, pokryta czymś jakby… futrem, skutecznie to uniemożliwiała. W tym samym kolorze był jeszcze płaszcz, spodnie, rękawice… a nawet włosy. Tylko buty były czarne.
    Prychnąłem.
- I czego się cieszysz?! – warknąłem na niego. Zaśmiał się.
- Oglądanie twojej męki wynagradza mi ten stracony czas – powiedział głosem, który dla wszystkich brzmi zupełnie bezuczuciowo i zimno, ale ja dobrze wiedziałem, ile było w tym rozbawienia.
- Stracony czas? Wiem, że to zadanie jest daleko, ale ile kasy za to dostaniesz! A ja może nareszcie będę mógł poszukać swojego sztyletu… - westchnąłem, opierając się o burtę i spoglądając w niebo. Byle nie w wodę… - Dzięki mojemu geniuszowi przekonałem Orła, żeby wysłał mnie za granicę…
    Mój towarzysz wciął mi się nagle w zdanie.
- Znaczy jestem zmuszony opuścić swój dom tylko dlatego, że masz nadzieję na odzyskanie czegoś, co straciłeś trzynaście lat temu? Świetnie, Kruku – syknął mężczyzna, siadając na najbliższej beczce. Jedno spojrzenie na niego wystarczyło, żeby wiedzieć, jak bardzo się zirytował.
- Spójrz na to z innej strony. Oszczędzisz na cukierkach dla tych wszystkich dzieciaków, co to uciekają wieczorami z domu… - mruknąłem, niby to niewinnie spoglądając w bok. Prosto na wodę.
    W moim żołądku natychmiast coś się ścisnęło, zawirowało, a ja zdjąłem szybko maskę, wychylając się za burtę. Oczywiście towarzyszyło temu czyjeś rozbawione prychnięcie.

~♥~♥~♥~♥~♥~


    Zatrzymałem się nagle w jednym z wielu zamkowych korytarzy i rozejrzałem powoli. Co to było za dziwne uczucie? Jakby coś miało się stać…
    Ruszyłem przed siebie szybciej, żeby dojść do sali biesiadnej, gdzie panował dzisiaj okropny ruch. Co dzisiaj… tak, faktycznie. Tego dnia przecież były moje urodziny. Osiemnaste. Czyli już od pięć lat to ja jestem królem i od trzynastu jedynakiem. Trzynaście… Czyżby to dziwne uczucie było związane właśnie z tym faktem?
    Spojrzałem po wszystkich osobach, będących tak bardzo zajętych przygotowywaniem wszystkiego, że nawet mnie nie zauważyły. Zabawne… może gdybym się bardziej wyróżniał… jednak wyglądałem tak, jak prawie każdy mężczyzna w moim wieku. Dłuższe, ciemnobrązowe włosy związane w luźny kuc, ciemne oczy, niezbyt wysoki, ale tez nie niski. Myślę, że król powinien się czymś wyróżniać ze wszystkich ludzi wokół niego – tak, jak mój ojciec mógł poszczycić się niezwykle niebieskimi oczami, a brat miał włosy jasne. Brązowe, lecz jasne.
    Westchnąłem, odwracając się i opuszczając pomieszczenie. Niemal natychmiast wystraszyła mnie bardzo niska, lecz głośna istotka:
- Witaj, królu! – krzyknął chłopak. Jak wspomniałem, niski chłopak, mający zaledwie trzynaście lat. Jego sięgające ramion włosy wyjątkowo wyróżniały się w całym kraju, ponieważ ich kolor sprawiał wrażenie, jakby były żywym ogniem, a złote, lekko skośne oczy z niesamowitą energią wpatrywały się w moją osobę.
- Witaj… Hana. Nie musisz krzyczeć – odpowiedziałem mu spokojnie.
Zaśmiał się.
- Wybacz! Jednak, choć słońce dziś nie uraczyło nas swoją obecnością, wilki radośnie śpiewają! A Ferro postanowił nie rozkopywać sadu. Ale tylko dzisiaj. – Dzieciak uśmiechnął się szeroko.
    Stanowczo coś się dzieje i płomiennowłosy również musiał to wyczuć, ponieważ zamiast ubrać się w swój zwykły strój… założył te swoje czarne, bardzo krótkie spodnie, ciemnozieloną koszulkę z… siatką odsłaniającą mu cały brzuch i podoczepiał do siebie wszystkie swoje bronie. Wspominałem, że mamy jesień? Dziwię się, że nie marznie.
    Teraz jestem pewny, że uczucie z wcześniej było niepokojem.
- To bardzo miło z jego strony. A czy postanowił również nie kraść kucharzom mięsa? – zapytałem, powoli ruszając korytarzem z powrotem do sali tronowej, w której spędzałem niemal cały swój wolny czas. Zbyt częste wychodzenie poza zamek było niebezpieczne. Niektórzy bliscy mi uczeni stwierdzili, że jestem niedaleki paranoi.
    Chłopak podążył za mną.
-  W zasadzie to… nie pytałem. Powinienem iść sprawdzić?
- Sprawdź. Przy okazji, przyjrzyjcie się też miastu. W taki dzień jak ten, mogą pojawić się nieproszeni goście – powiedziałem niegłośno, po czym zapadła cisza, przerywana tylko moimi krokami. Kiedy obejrzałem się kątem oka za siebie… Hany już nie było. Ulatnia się naprawdę cicho.

~♥~♥~♥~♥~♥~


    Usiadłem wykończony na jednej z bardzo wielu, pełnych przepychu kamienic i odetchnąłem głęboko. Chociaż odeszliśmy od portu, a tym samym od morza, dobrą godzinę piechotą, to wciąż czułem nieustające mdłości, zwiększane tylko przez głód. W końcu oddałem całe swoje śniadanie.
    Wychyliłem się trochę z krawędzi budynku, zapierając nogami o kraniec, żeby nie spaść i spojrzałem na tłumy ludzi, którzy łazili to w tę, to we w tę, rozkładali stragany czy… próbowali po kryjomu kogoś okraść.
    Cóż za sympatyczne miejsce!
Idealnie bym tu pasował.
    Wyprostowałem się i odgarnąłem złote, niezwykle długie włosy, z których większą część związałem z tyłu w warkocz, lecz było ich tak dużo, że wiele z nich wciąż luźno spływało mi po ramionach. Przesłaniały mi widok. Zdjąłem maskę i poszukałem srebrnymi oczami swego szarego towarzysza.
- Mysza! – zawołałem. Mężczyzna stał po drugiej stronie dachu i wpatrywał się w dół. Gdy tylko mnie usłyszał, obejrzał się. Wciąż miał zasłoniętą twarz… on naprawdę nie lubi jej pokazywać. – Skoczyłbyś mi przynajmniej po chleb, zanim ci tu z głodu padnę i będziesz wracał sam!
    Szarowłosy głośno prychnął, po czym zaskoczył z budynku. Po drugiej stronie zapewne były jakieś występy, po których mógłby bezpieczniej zejść.




Ee.... xDDD bez komentarza. Wy komentujcie xDD Zdaję sobie sprawę, że nie bardzo mi wychodzi xD

Carolinee - 21-10-2012 17:39:12

HA!
Kotuś, Kocie Ty mój~.
Jedno:

Pierwsza myśl, jaka przyszła mi do głowy, to było to, że nienawidzę statków, zaś drugą… że jestem pieprzonym masochistą.

czemu tu jest drugą, a nie druga? xD

Puściłem trzymane z boku włosy i nałożyłem na twarz czarną maskę, odsłaniającą usta, a na górze(...)

A tu bym Ci się przyczepiła do tego wtrącenia, bo jak dla mnie, lepiej wyglądałoby bez("odsłaniającą usta").

W tym samym kolorze też był jeszcze płaszcz, spodnie, rękawice… a nawet włosy.

A po co to też? xD

- westchnąłem, opierając się burtę i spoglądając w niebo.

Zjadłeś coś. Widzisz, ne? xD

Spojrzałem po wszystkich osobach, będących tak zajętym przygotowywaniem wszystkiego, że nawet mnie nie zauważyli.

Zajętych.

Niektórzy bliscy mi uczeni stwierdzili, że jestem bliski paranoi.

Widzisz? No.

W taki dzień, jak ten, mogą pojawić się nieproszeni goście (...)

"W taki dzień jak ten, mogą pojawić się nieproszeni goście(...)"
Bez przecinka przed "jak".

lecz było ich tak dużo, że wiele z nich wciąż luźno spływała mi po ramionach.

"lecz było ich tak dużo, że wiele z nich wciąż luźno spływało mi po ramionach."
Literówka.

Okej. To chyba koniec. Dziwię się, bo chyba po raz pierwszy mam Ci coś do zarzucenia. Jak mniemam, nie za dobrze Ci poszedł tym razem podział uwagi, hm? xD
Ale podobało mi się, naprawdę, nie wyszło tak źle~.

Khaazara - 21-10-2012 23:28:44

Dobra Cher. Powiem szczerze, że siadanie na kamienicy wprawiło mnie w zakłopotanie. To znaczy, zastanawiałam się, czy to był błąd i miał się o nią oprzeć, czy serio na niej usiadł. Bo jeśli tak, to raczej stwierdzenie, że ,,na krawędzi dachu kamienicy" byłoby lepszym określeniem. Były też błędziki wychwycone przez Carolcię i małe powtórzonko, którego nie chce mi się wypisywać, więc szukaj i głów się sam, o co chodzi xD Postacie: Mysza z góry zaadoptowałam, jest mój i nie waż mi się go krzywdzić w przyszłości! Albo krzywdź do woli, ale bez skutków śmiertelnych; za małe rany cięte tudzież kłute się nie obrażę xD Kolejny na liście jest Kruk. W sumie, chyba go lubię. Tak mi się wydaje. Aczkolwiek romans z królem byłby mi nie pomyśli, powiem szczerze. Niezbyt mi się taka wizja podoba... Ale dobra, może się mylę co do tego romansu, medium nie jestem xd Next, król. No i tu jestem w kropce. W gruncie rzeczy, chyba za nim nie przepadam. No a na pewno nie przepadam za jego młodszą wersją. Teraz wydaje się... Zwykły, nudny i nijaki. Może się to zmieni, może nie. No i na końcu Hana. Na razie wysyłam w jego stronę fale antypatii, ale całkiem stracony nie jest. Ja chyba po prostu nie lubię świecenia pępkiem, może to dlatego... I nie ma szans, żeby jakakolwiek broń utrzymała mu się na siateczce, chyba, że ze stali ta siatka miałby być xD Dobra, a teraz czepianie się właściwe: król latający samopas bez chociażby jednego przy*upasa? Strange... No i nieco bez sensu latał tam i z powrotem xD Wracanie po takim szmacie czasu po sztylet też typowe nie jest. Wcześniej się nie dało? Ale dobra, lepsze to, niż seks między nieletnimi. Więc na plus fabule. Ogółem, w moich preferencjach leży większe poświęcanie czasu antenowego Krukowi i jego szarmanckiemu towarzyszowi, więc na razie rozkład sił w tekście mi odpowiada, oby tak dalej. Ogółem, notka na przyzwoitym poziomie. Z butów nie wyrywa, ale na bój też się szykować nie trzeba. Więc będę twoim stalkerem, żeby móc się przyczepiać jeszcze bardziej. Gotuj się...xD

taxi warszawa online naklejki polska wersja językowa