Marqueree - 11-07-2012 11:17:48

Mniejsze. Z niego do wioski, z wioski do lasu i lasem bryczkami do Akademii.

Po lądowaniu oczywiście znajdziemy się tutaj.

Carolinee - 11-07-2012 11:28:35

Marqueree napisał:

Aaaah! W takiej chwili gdy zaraz wybędziesz z tej przeklętej maszyny i rozprostujesz nogi, nawet turbulencje wydają się miłe. Kiedy żelastwo wreszcie wylądowało, zerwałam się z miejsca i ciągnąc Kitę za kitę wypadłam na dwór jako pierwsza. Zbawienie!
- Aaaaa... Świeże powietrze! - krzyknęłam rozmarzona.

Zaśmiała się szczerze widząc tę sytuację. No ale nareszcie na miejscu. Wzięła na ręce Doris i zaczekała, aż Alouette wyjdzie pierwsza. Zaśmiała się głośno słysząc tłumaczenia Mesha. Wyszczerzyła się do niego i wstała, zabierając ze sobą torebkę i wreszcie wychodząc z samolotu. Postawiła kotkę na ziemi, uważając, aby żaden z uczniów przypadkiem czegoś jej nie zrobił(nieumyślnie, ma się zrozumieć).
Odetchnęła świeżym powietrzem, patrząc w błękitne niebo.

Khaazara - 11-07-2012 11:30:19

Marqueree napisał:

Aaaah! W takiej chwili gdy zaraz wybędziesz z tej przeklętej maszyny i rozprostujesz nogi, nawet turbulencje wydają się miłe. Kiedy żelastwo wreszcie wylądowało, zerwałam się z miejsca i ciągnąc Kitę za kitę wypadłam na dwór jako pierwsza. Zbawienie!
- Aaaaa... Świeże powietrze! - krzyknęłam rozmarzona.
!

Wypadł właściwie zaraz za nią ze wściekłą Miką pod ramieniem. Fenek użarł go w dłoń i uciekł jak błyskawica, gdy tylko w wyniku szoku został upuszczony.Jyrgall zaklął pod nosem, a zaraz potem wciągnął powietrze.
-Wreszcie się nie duszę! -Odpowiedział okrzykiem na rewelację Nedii. Odrobinka tlenu i już się człowiek jakby swobodniej czuje. Zamachał ogonem zadowolony z siebie, po czym podpełzł do dziewczyny i odciągnął ją trochę w bok.
-Zsuń się trochę, bo zaraz na głowę ci wszyscy wysiadający wlezą. -Skrzywił się zabawnie i zasyczał.

Cherish - 11-07-2012 11:35:43

Opuścił samolot niespiesznie. Gdy tylko wyszedł - syknął i założył kaptur. Światło... naturalne światło. Nie ma po prostu nic gorszego.
    Wziął głęboki wdech, rozkoszując się niesamolotowym powietrzem. Po raz kolejny zmienił gogle, ale tym razem na te, które miał jeszcze na poprzednim lotnisku. Oczęta znów były zielone - cały czas mrygają.
    Rozejrzał się... tak w zasadzie nie miał pojęcia, co teraz zrobić.

Riwena - 11-07-2012 11:37:17

Wyszła jako jedna z pierwszej dziesiątki. Na dworze wiał wiał lekki, dość wilgotny wiaterek. Jak mogła zapomnieć, że Akademia znajduję się na wyspie? Uśmiechnęła się pod nosem. Schodząc po schodach zachwiała się, jakimś jednak cudem skończyło się na tym, że stanęła na sekundkę. Potem zaczęła bardziej patrzeć pod nogi. Kiedy bezpiecznie stanęła na pasie startowym, mogłaby już w miarę bezpiecznie popodziwiać przyrodę, jednak miała ochotę tylko na jedno: rzucić się na łóżko.

Marqueree - 11-07-2012 11:43:27

Poszliśmy z Jyrgallem po bagaże. Niedługo po wylądowaniu na lotnisko zajechało kilka karoc wyglądających, jak zostawione w lesie. Były obrośnięte mchem i różami. Jako woźnice jak zwykle - drzewce. Pojazdy były ciągnięte przez pstrokate konie. Uśmiechnęłam się, uwielbiam to. I wertepy. Spojrzałam porozumiewawczo na chłopaka i ruszyliśmy w ich stronę.

Carolinee - 11-07-2012 11:45:16

Cherish napisał:

Opuścił samolot niespiesznie. Gdy tylko wyszedł - syknął i założył kaptur. Światło... naturalne światło. Nie ma po prostu nic gorszego.
    Wziął głęboki wdech, rozkoszując się niesamolotowym powietrzem. Po raz kolejny zmienił gogle, ale tym razem na te, które miał jeszcze na poprzednim lotnisku. Oczęta znów były zielone - cały czas mrygają.
    Rozejrzał się... tak w zasadzie nie miał pojęcia, co teraz zrobić.

- Kocie, postaraj się chociaż nie zgubić. - rzuciła do zdezorientowanego chłopaka. Ah, ci pierwszoroczni. Wszędzie by się gubili. Zero orientacji w terenie. No naprawdę. Westchnęła i stanęła obok niego czekając, aż wszyscy wyjdą z samolotu. Doris zaczęła prychać, widocznie nie podobało jej się stanie na rozgrzanej płycie. Wzięła ją na ręce, kląc w myślach. Jest stanowczo zbyt rozpieszczona.
Kiedy pojawił się nasz transport, uśmiechnęła się i spojrzała na Mesha, po czym znów na Dylana.

Khaazara - 11-07-2012 11:49:51

Marqueree napisał:

Poszliśmy z Jyrgallem po bagaże. Niedługo po wylądowaniu na lotnisko zajechało kilka karoc wyglądających, jak zostawione w lesie. Były obrośnięte mchem i różami. Jako woźnice jak zwykle - drzewce. Pojazdy były ciągnięte przez pstrokate konie. Uśmiechnęłam się, uwielbiam to. I wertepy. Spojrzałam porozumiewawczo na chłopaka i ruszyliśmy w ich stronę.

Właściwie, podróż karocami zawsze była jedną z ulubionych części podróży Jyrgalla. Nie, żeby pałał jakąś namiętną miłością do drzewców... Zawsze chciały uciekać na jego widok. Nie inaczej było i tym razem. Widząc go już z daleka zaczęły panikować. Nigdy nie potrafił rozgryźć, z jakiego powodu.
-Phi, tchórze! Dlaczego one zawsze wieją, co? -Prychnął pod nosem przerzucając torbę na drugie ramię. Nie wiedzieć kiedy, ciężka się zrobiła.

Marqueree - 11-07-2012 12:05:35

Khaazara napisał:

Właściwie, podróż karocami zawsze była jedną z ulubionych części podróży Jyrgalla. Nie, żeby pałał jakąś namiętną miłością do drzewców... Zawsze chciały uciekać na jego widok. Nie inaczej było i tym razem. Widząc go już z daleka zaczęły panikować. Nigdy nie potrafił rozgryźć, z jakiego powodu.
-Phi, tchórze! Dlaczego one zawsze wieją, co? -Prychnął pod nosem przerzucając torbę na drugie ramię. Nie wiedzieć kiedy, ciężka się zrobiła.

- A żebym to ja jeszcze widziała. - kiedy drzewce na jego widok spanikowały, to na mnie chciały uciekać. Siebie rozumiem, w końcu... używam ognia, ne? Westchnęłam, biorąc walizki.
- Chodź zanim całkiem zwieją. - mruknęłam rozbawiona, kierując się za wężem. Ciężko było mu nie nadepnąć na ogon, ale udało się.

Risu - 11-07-2012 12:13:11

Wytoczył się z samolotu, potykając po drodze o bagaże. Cóż, byłoby łatwiej, gdyby stado słoni go nie popchnęło. Podszedł do fioletowowłosej, prychając głośno. Po chwili zauważył, że Dylan, jak zwykle, bardzo orientuje się w terenie. Zawołał go. Zatrzepotał zalotnie rzęsami w stronę jakiegoś ucznia, który nieustannie mu się przypatrywał. Chwilę później wystawił w stronę szczyla środkowy palec. Co za tchórz... Przewrócił oczami, czekając aż blondynek podejdzie do niego i jego towarzyszki.

Khaazara - 11-07-2012 12:13:42

Marqueree napisał:

- A żebym to ja jeszcze widziała. - kiedy drzewce na jego widok spanikowały, to na mnie chciały uciekać. Siebie rozumiem, w końcu... używam ognia, ne? Westchnęłam, biorąc walizki.
- Chodź zanim całkiem zwieją. - mruknęłam rozbawiona, kierując się za wężem. Ciężko było mu nie nadepnąć na ogon, ale udało się.

Starał się trzymać ogon możliwie jak najbardziej przy sobie, dla komfortu innych podróżnych. Ale nie do końca był w stanie. Dziadostwo za długie było i tyle! Warknął zły na samego siebie po czym się zatrzymał.
-Wiesz, lepiej jednak idź przodem. Bo podążanie za mną kończy się tak, jak na pierwszym roku. Pamiętasz, jak zgubiliśmy się w drodze na wycieczkę klasową i za karę musieliśmy czyścić to dziwne bajoro w lesie? Wiesz, te śmierdzące. -Wzdrygnął się na samą myśl o tym. Zaraz jednak rozejrzał się wokół.
-Gdzie jest twój lis? I czemu ta głupia torba jest taka ciężka?!-Zrzucił bagaż z ramienia na ziemię i otworzył go.

Cherish - 11-07-2012 12:17:52

Zerknął na dziewczynę i skinął niepewnie głową. Obejrzał się też, gdy usłyszał wołanie. I tutaj musiał się głęboko zastanowić. Zastanowić czy na pewno chce podchodzić do białowłosego. Niestety, jego myśli chwilę potem odpłynęły w stronę ogona pewnego bruneta.
  Zagapił się na czarne łuski przez chwilę. Potem znów pomyślał o czymś innym, bliższym ciastu czekoladowemu i bezwiednie ruszył w stronę czerwonookiego demona.

Marqueree - 11-07-2012 12:21:23

Khaazara napisał:

Starał się trzymać ogon możliwie jak najbardziej przy sobie, dla komfortu innych podróżnych. Ale nie do końca był w stanie. Dziadostwo za długie było i tyle! Warknął zły na samego siebie po czym się zatrzymał.
-Wiesz, lepiej jednak idź przodem. Bo podążanie za mną kończy się tak, jak na pierwszym roku. Pamiętasz, jak zgubiliśmy się w drodze na wycieczkę klasową i za karę musieliśmy czyścić to dziwne bajoro w lesie? Wiesz, te śmierdzące. -Wzdrygnął się na samą myśl o tym. Zaraz jednak rozejrzał się wokół.
-Gdzie jest twój lis? I czemu ta głupia torba jest taka ciężka?!-Zrzucił bagaż z ramienia na ziemię i otworzył go.

Parsknęłam, przypominając sobie nieprzyjemne doświadczenie. Kiedy próbowała je wtedy osuszyć, zaczęło śmierdzieć jeszcze bardziej. Kiedy Jyrgall zrzucił torbę... wyskoczyły z niej oba lisy.
- Eeeee? - wydałam wielce inteligentny dźwięk, przyjmując jeszcze inteligentniejszy wyraz twarzy.
- A wy, kocie mordki, cośta tam robili? - zapytałam jakby oczekując odpowiedzi. Kita tylko fuknął, odwracając się. Spojrzałam głupio na właściciela torby.

Khaazara - 11-07-2012 12:29:48

Marqueree napisał:

Parsknęłam, przypominając sobie nieprzyjemne doświadczenie. Kiedy próbowała je wtedy osuszyć, zaczęło śmierdzieć jeszcze bardziej. Kiedy Jyrgall zrzucił torbę... wyskoczyły z niej oba lisy.
- Eeeee? - wydałam wielce inteligentny dźwięk, przyjmując jeszcze inteligentniejszy wyraz twarzy.
- A wy, kocie mordki, cośta tam robili? - zapytałam jakby oczekując odpowiedzi. Kita tylko fuknął, odwracając się. Spojrzałam głupio na właściciela torby.

Jego mina wyrażała bezkresne zdziwienie. Otworzył usta, jakby chciał coś powiedzieć, ale nie potrafiąc wydusić z siebie dźwięku, zamknął je z powrotem. Chwilę stał jak wmurowany aż w końcu jakby się otrząsnął.
-Na mnie się nie patrz, ja nie wiem! -Oburzył się wyraźnie, po czym obdarzył lisy złym spojrzeniem.
-Mika! Ty sobie grabisz kobito! -Warknął na fenka, ale futrzak zdawał się tym kompletnie nie interesować. Dopadł do Kity i zaczęli się tarzać w lotniskowym marasie. Nag trzepnął ogonem z niezadowoleniem.

Riwena - 11-07-2012 12:35:11

Oczywiście zagubiła gdzieś znajome twarze. Pewnie już siedzieli w którejś karocy. Uniosła ramiona w geście obojętności i wsiadła do pierwszej pustej, wnioskując, że są one przygotowane dla uczniów. Były całkiem wygodne. Przyjrzała się woźnicom, którzy dla niej wyglądali dość zabawnie.
Inni nieśpiesznie wsiadali do powozów. Miała nadzieje, że albo dosiądą się do niej ci, których zna, albo że pojedzie zupełnie sama.

Marqueree - 11-07-2012 12:42:39

Khaazara napisał:

Jego mina wyrażała bezkresne zdziwienie. Otworzył usta, jakby chciał coś powiedzieć, ale nie potrafiąc wydusić z siebie dźwięku, zamknął je z powrotem. Chwilę stał jak wmurowany aż w końcu jakby się otrząsnął.
-Na mnie się nie patrz, ja nie wiem! -Oburzył się wyraźnie, po czym obdarzył lisy złym spojrzeniem.
-Mika! Ty sobie grabisz kobito! -Warknął na fenka, ale futrzak zdawał się tym kompletnie nie interesować. Dopadł do Kity i zaczęli się tarzać w lotniskowym marasie. Nag trzepnął ogonem z niezadowoleniem.

Riwena napisał:

Oczywiście zagubiła gdzieś znajome twarze. Pewnie już siedzieli w którejś karocy. Uniosła ramiona w geście obojętności i wsiadła do pierwszej pustej, wnioskując, że są one przygotowane dla uczniów. Były całkiem wygodne. Przyjrzała się woźnicom, którzy dla niej wyglądali dość zabawnie.
Inni nieśpiesznie wsiadali do powozów. Miała nadzieje, że albo dosiądą się do niej ci, których zna, albo że pojedzie zupełnie sama.

Koniec zadziwień. Trzeba było znaleźć transport. Mignęła mi gdzieś znajoma twarzyczka. To była chyba... tak! Alouette. Złapałam Jyrgiego za rękę i pociągnęłam w jej stronę, ignorując lisy. Jednak te z braku lepszych pomysłów poszły za nami.
- Cześć, to znowu my! - uśmiechnęłam się, dosiadając do niej i pomogłam wstawić bagaże koledze. Po chwili do środka wpełzł i czarnowłosy.

Wincenty - 11-07-2012 12:46:01

Wsiadłem do powozu, lekko zdezorientowany. Jak zawsze. W tamtym roku też tak było. Po prostu za każdym razem, jadąc do Akademii zbytnio przypatrywałem się nowym twarzom. Pierwszoroczni wyglądali trochę jak małe, niewinne dzieci, jeszcze nieświadome tego, co może ich czekać w najbliższych miesiącach.

Khaazara - 11-07-2012 12:49:55

Marqueree napisał:

Koniec zadziwień. Trzeba było znaleźć transport. Mignęła mi gdzieś znajoma twarzyczka. To była chyba... tak! Alouette. Złapałam Jyrgiego za rękę i pociągnęłam w jej stronę, ignorując lisy. Jednak te z braku lepszych pomysłów poszły za nami.
- Cześć, to znowu my! - uśmiechnęłam się, dosiadając do niej i pomogłam wstawić bagaże koledze. Po chwili do środka wpełzł i czarnowłosy.

Bez większych protestów dał się zaciągnąć dziewczynie do wnętrza pojazdu. Westchnął przeciągle, gdy już wtaszczył swój ogon w całości. Nie było to łatwe zadanie biorąc pod uwagę jego rozmiary. Nie dość, że zajął całą wolną przestrzeń, to jeszcze jego końcówka wylądowała na Nedii. Na szczycie tego węzła gordyjskiego oczywiście usiadły lisy. Jyrgall darował sobie wrzaski przez wzgląd na Alouette. Wyglądała na trochę strachliwą...
-No właśnie, cześć! -Uśmiechnął się zadziornie i nawet udało mu się pomachać do niej. Nie wiedział do końca po co, ale uznał, że tak będzie lepiej. Jego ogon poszedł w ślady dłoni i też machnął, ale raz i krótko, żeby nie robić zbyt wielkiego zamieszania.

Riwena - 11-07-2012 12:53:22

Marqueree napisał:

Koniec zadziwień. Trzeba było znaleźć transport. Mignęła mi gdzieś znajoma twarzyczka. To była chyba... tak! Alouette. Złapałam Jyrgiego za rękę i pociągnęłam w jej stronę, ignorując lisy. Jednak te z braku lepszych pomysłów poszły za nami.
- Cześć, to znowu my! - uśmiechnęłam się, dosiadając do niej i pomogłam wstawić bagaże koledze. Po chwili do środka wpełzł i czarnowłosy.

- Hej! - Uśmiechnęła się na powitanie. - Dobrze was widzieć.
Odetchnęła z ulgą. Nie lubiła tłumów, ale nie przepadała za samotnością. Przyjrzała się jak wsiada Nedia i jej przyjaciel (nawiasem mówiąc jego ogon zajął sporo miejsca w karocy), a potem ich zwierzaki.
- Fenek! - powiedziała zaskoczona.

Risu - 11-07-2012 12:56:42

Złapał "kotka" i swą "znajomą po fachu" i zaciągnął w stronę pewnego osobnika ładującego się aktualnie do bryczki.
- Yo, Fée. Możemy się dosiąść? - zapytał właściwie czysto formalnie, bo w następnym momencie już siedział obok znajomego, pomagając fioletotowłosej dziewczynie wejść do pojazdu.

Khaazara - 11-07-2012 12:57:42

Riwena napisał:

- Hej! - Uśmiechnęła się na powitanie. - Dobrze was widzieć.
Odetchnęła z ulgą. Nie lubiła tłumów, ale nie przepadała za samotnością. Przyjrzała się jak wsiada Nedia i jej przyjaciel (nawiasem mówiąc jego ogon zajął sporo miejsca w karocie), a potem ich zwierzaki.
- Fenek! - powiedziała zaskoczona.

Słysząc okrzyk dziewczyny uśmiechnął się jeszcze szerzej. Czasami miał nieodparte wrażenie, że jego szczęki fizycznie nie powinny być w stanie osiągnąć takiej rozwartości. A jednak. Chwycił delikatnie zwierzątko, które prychnęło oburzone, ale większych oporów nie stawiało. Chociaż raz.
-Ładny, prawda? Ma na imię Mika. Jeśli chcesz, możesz ją pogłaskać, ale ostrożnie. Od czasu do czasu lubi sobie dziabnąć jakiś fajny palec. -Na wyciągniętych rękach przesunął zwierzątko bliżej dziewczyny.

Riwena - 11-07-2012 13:07:48

Khaazara napisał:

Słysząc okrzyk dziewczyny uśmiechnął się jeszcze szerzej. Czasami miał nieodparte wrażenie, że jego szczęki fizycznie nie powinny być w stanie osiągnąć takiej rozwartości. A jednak. Chwycił delikatnie zwierzątko, które prychnęło oburzone, ale większych oporów nie stawiało. Chociaż raz.
-Ładny, prawda? Ma na imię Mika. Jeśli chcesz, możesz ją pogłaskać, ale ostrożnie. Od czasu do czasu lubi sobie dziabnąć jakiś fajny palec. -Na wyciągniętych rękach przesunął zwierzątko bliżej dziewczyny.

- Moje palce są niesmaczne - powiedziała do zwierzątka.
Wyciągnęła rękę i pogłaskała zwierzątko tak, by jeśli nawet chciało ją ugryźć, nie mogło tego zrobić. Kilka małych blizn na rękach świadczyło, że miała już szanse nauczyć się jak, unikać zębów. Zasadniczo to dawniej chciała być weterynarzem.
- Ponoć ciężko je udomowić. - przekrzywiła lekko głowę, próbując to zrozumieć - Lub chociaż przyzwyczaić do ludzi

Carolinee - 11-07-2012 13:10:42

Risu napisał:

Złapał "kotka" i swą "znajomą po fachu" i zaciągnął w stronę pewnego osobnika ładującego się aktualnie do bryczki.
- Yo, Fée. Możemy się dosiąść? - zapytał właściwie czysto formalnie, bo w następnym momencie już siedział obok znajomego, pomagając fioletotowłosej dziewczynie wejść do pojazdu.

Pozwoliła sobie pomóc w wejściu do karocy. Po drodze wzięła jeszcze na ręce Doris. Kotka prychnęła, nie podobał jej się ten brak zainteresowania ze strony właścicielki. Alice siadła obok Dylana, spokojnie mierząc wzrokiem otoczenie. Siedzenie było wygodne, oparła się o nie i założyła nogę na nogę. Spojrzała na swoich towarzyszy. Czeka ich naprawdę ciekawa podróż. Uśmiechnęła się do siebie i przymknęła oczy, mrucząc cicho.
Po chwili jednak zerknęła na Mesha.

Khaazara - 11-07-2012 13:13:14

Riwena napisał:

- Moje palce są niesmaczne - powiedziała do zwierzątka.
Wyciągnęła rękę i pogłaskała zwierzątko tak, by jeśli nawet chciało ją ugryźć, nie mogło tego zrobić. Kilka małych blizn na rękach świadczyło, że miała już szanse nauczyć się jak, unikać zębów. Zasadniczo to dawniej chciała być weterynarzem.
- Ponoć ciężko je udomowić. - przekrzywiła lekko głowę, próbując to zrozumieć - Lub chociaż przyzwyczaić do ludzi

-Dla niej wszystko co jest żywe i mniejsze od jej ciała jest smaczne. -Uśmiechnął się. Miał nadzieję, że przyjaźnie. Mika dała się pogłaskać we względnym spokoju, po czym wyrwała się z jego rąk i wróciła na swoją pozycję na ogonie. Jyrgall westchnął. No i skończyło się rumakowanie.
-Na prawdę? Mnie zawsze powtarzano, że bardzo łatwo jest to zrobić. Ludzie często mają całe hodowle... To bardzo spokojne zwierzęta. Tylko moja Mika jest taka dzika. -Wzruszył ramionami. Może fenek bał się tego głupiego ogona? Cóż, mogło być i tak.

Cherish - 11-07-2012 13:15:14

Rozejrzał się powoli po wnętrzu karocy, a następnie zlustrował każdego wewnątrz.
Zmarszczył nos. Podświadomie wybrał sobie towarzystwo dwóch niebezpiecznych demonów... aż do końca trasy. Ciekawe czy szkoły również? Chociaż oni starsi, prawda? Raczej nie będzie miał z nimi codziennego kontaktu.
  Westchnął, przesuwając dłonią po futrze czarnego kociaka, który po tym od razu wskoczył na ramię, a z ramienia na głowę blondyna. Tam zwinął się w kulkę i zaczął obserwować. Nie przepadał najwyraźniej za podróżą.

Marqueree - 11-07-2012 13:16:52

Khaazara napisał:

Słysząc okrzyk dziewczyny uśmiechnął się jeszcze szerzej. Czasami miał nieodparte wrażenie, że jego szczęki fizycznie nie powinny być w stanie osiągnąć takiej rozwartości. A jednak. Chwycił delikatnie zwierzątko, które prychnęło oburzone, ale większych oporów nie stawiało. Chociaż raz.
-Ładny, prawda? Ma na imię Mika. Jeśli chcesz, możesz ją pogłaskać, ale ostrożnie. Od czasu do czasu lubi sobie dziabnąć jakiś fajny palec. -Na wyciągniętych rękach przesunął zwierzątko bliżej dziewczyny.

- Lubi, i to jak! - westchnęłam, wyginając plecy. Moje uszy znowu zrobiły się lisie a z tyłu zawirowało sześć puchatych ogonów. Sama zaczęłam się ogonem bawić. Problem w tym, że nie moim. Bo moje nie były pokryte czarną łuską.
- Właśnie. Przyzwyczaić do ludzi. Znajdź mi na tej wyspie człowieka, to uznam cię za Boga. - westchnęłam.

Riwena - 11-07-2012 13:19:43

Khaazara napisał:

-Dla niej wszystko co jest żywe i mniejsze od jej ciała jest smaczne. -Uśmiechnął się. Miał nadzieję, że przyjaźnie. Mika dała się pogłaskać we względnym spokoju, po czym wyrwała się z jego rąk i wróciła na swoją pozycję na ogonie. Jyrgall westchnął. No i skończyło się rumakowanie.
-Na prawdę? Mnie zawsze powtarzano, że bardzo łatwo jest to zrobić. Ludzie często mają całe hodowle... To bardzo spokojne zwierzęta. Tylko moja Mika jest taka dzika. -Wzruszył ramionami. Może fenek bał się tego głupiego ogona? Cóż, mogło być i tak.

- A może masz rację? - powiedziała raczej do samej siebie i wzruszyła - Pewnie znów coś źle zapamiętałam.
Ziewnęła zasłaniając usta dłonią, a potem wręcz położyła się na oparciu obserwując zwierzaki. Nagle coś jej się przypomniało.
- Kiedy dowiemy się z kim jesteśmy w pokoju? - zapytało szybko i nieco niezrozumiale.

Khaazara - 11-07-2012 13:27:33

Marqueree napisał:

- Lubi, i to jak! - westchnęłam, wyginając plecy. Moje uszy znowu zrobiły się lisie a z tyłu zawirowało sześć puchatych ogonów. Sama zaczęłam się ogonem bawić. Problem w tym, że nie moim. Bo moje nie były pokryte czarną łuską.
- Właśnie. Przyzwyczaić do ludzi. Znajdź mi na tej wyspie człowieka, to uznam cię za Boga. - westchnęłam.

Jej słowa przyjął ze śmiechem. O tak, nikt nie może powiedzieć więcej o gryzieniu Miki niż Nedia. Zwierzę obrało ją sobie za cel numer jeden i nawet Jyrgall nie obrywał tak często ząbkami fenka jak lisica. Ach, cóż za nostalgiczne wspomnienia... Nagle poczuł, jak ktoś bawi się jego ogonem. A konkretniej Nedia. Gwałtownie szarpnął się w bok niemal nie wywracając pojazdu.
-ŁAPY PRECZ! -Wrzasnął rozeźlony, po czym wyrwał jej końcówkę ogona i święcie obrażony odwrócił się w drugą stronę. Zrobił naburmuszoną minę z zaciśniętymi ustami i nadymanymi policzkami w roli głównej i usilnie wgapił się w przestrzeń zaokienną.

Marqueree - 11-07-2012 13:35:22

Khaazara napisał:

Jej słowa przyjął ze śmiechem. O tak, nikt nie może powiedzieć więcej o gryzieniu Miki niż Nedia. Zwierzę obrało ją sobie za cel numer jeden i nawet Jyrgall nie obrywał tak często ząbkami fenka jak lisica. Ach, cóż za nostalgiczne wspomnienia... Nagle poczuł, jak ktoś bawi się jego ogonem. A konkretniej Nedia. Gwałtownie szarpnął się w bok niemal nie wywracając pojazdu.
-ŁAPY PRECZ! -Wrzasnął rozeźlony, po czym wyrwał jej końcówkę ogona i święcie obrażony odwrócił się w drugą stronę. Zrobił naburmuszoną minę z zaciśniętymi ustami i nadymanymi policzkami w roli głównej i usilnie wgapił się w przestrzeń zaokienną.

- Jyrguś, nie obrażaj się. - zrobiłam minę zbitego... lisa i zaczęłam pociągać nosem. Jyrgell nie umie się obrażać. A bynajmniej, nie na mnie.
- Jyyrguś... - jęknęłam płaczliwie, wgapiając się w niego. - Nie możesz być taki nieczuły... - faktycznie, wyglądałam jakbym miała zacząć ryczeć. Plus jeszcze klapnięte uszy. Ktoś się oprze?

Khaazara - 11-07-2012 13:40:51

Marqueree napisał:

- Jyrguś, nie obrażaj się. - zrobiłam minę zbitego... lisa i zaczęłam pociągać nosem. Jyrgell nie umie się obrażać. A bynajmniej, nie na mnie.
- Jyyrguś... - jęknęłam płaczliwie, wgapiając się w niego. - Nie możesz być taki nieczuły... - faktycznie, wyglądałam jakbym miała zacząć ryczeć. Plus jeszcze klapnięte uszy. Ktoś się oprze?

Wiedział, jak się to skończy.  W końcu zawsze jej wybaczał, ona się uśmiechała, wyściskiwała go a potem był spokój przez dokładnie pięć minut. Po tym czasie znowu bawiła się jego ogonem, on znowu się wściekał i scena powtarzała się. Aż do znudzenia. Ale nie tym razem. Tym razem postanowił być stanowczy. Zatkał sobie uszy i odwrócony wciąż do okna zaczął głośno podśpiewywać.
-Lalalala nie słyszę cię! Nie słyszę! Nic do mnie nie dociera! Nie wiem co mówisz! I nie widzę! Nadal jestem zły! Lalalala! -Miał tylko nadzieję, że Alouette nie weźmie go za skończonego debila. Marne szanse.

Marqueree - 11-07-2012 13:45:58

Khaazara napisał:

Wiedział, jak się to skończy.  W końcu zawsze jej wybaczał, ona się uśmiechała, wyściskiwała go a potem był spokój przez dokładnie pięć minut. Po tym czasie znowu bawiła się jego ogonem, on znowu się wściekał i scena powtarzała się. Aż do znudzenia. Ale nie tym razem. Tym razem postanowił by stanowczy. Zatkał sobie uszy i odwrócony wciąż do okna zaczął głośno podśpiewywać.
-Lalalala nie słyszę cię! Nie słyszę! Nic do mnie nie dociera! Nie wiem co mówisz! I nie widzę! Nadal jestem zły! Lalalala! -Miał tylko nadzieję, że Alouette nie weźmie go za skończonego debila. Marne szanse.

Nosz... Ale ja nie przestanę. Zaczęłam piszczeć. Choinka, jeszcze chwila i rozryczę się na prawdę! Moje oczy przybrały kształt talerzy. Rozbeczałam się. Cholera jasna! Odwróciłam się w przeciwną stronę podkulając nogi i teraz to ja byłam tą obrażoną. Cóż, taktykę trzeba mieć. Ale ja naprawdę ryczałam.
- Jak możesz być taką nieczułą żmiją! - niemal wrzasnęłam - Powiedz 'papa' pracom domowym z matmy! - wydarłam mu się do zatkanego ucha by mieć pewność, że dosłyszy.

Khaazara - 11-07-2012 13:50:20

Marqueree napisał:

Nosz... Ale ja nie przestanę. Zaczęłam piszczeć. Choinka, jeszcze chwila i rozryczę się na prawdę! Moje oczy przybrały kształt talerzy. Rozbeczałam się. Cholera jasna! Odwróciłam się w przeciwną stronę podkulając nogi i teraz to ja byłam tą obrażoną. Cóż, taktykę trzeba mieć. Ale ja naprawdę ryczałam.
- Jak możesz być taką nieczułą żmiją! - niemal wrzasnęłam - Powiedz 'papa' pracom domowym z matmy! - wydarłam mu się do zatkanego ucha by mieć pewność, że dosłyszy.

Im głośniej dziewczyna piszczała, tym głośniej on śpiewał. Mógłby się założyć, że ci w pozostałych karocach wszystko słyszą. No cóż... Jak to było? Sławę jakoś trzeba zdobyć? Jakoś tak. W każdym bądź razie, nie zamierzał odpuścić. Sam najchętniej też podkuliłby nogi, gdyby nie ten mały szczególik, że ich nie miał. Obrażony zwinął ogon przy sobie najmocniej jak tylko potrafił i niemal przytulił się do szyby.
-A ty zapomnij o Chappi! -Rzucił w jej stronę wystarczająco głośno, by zagłuszyć jej zawodzenia.

Marqueree - 11-07-2012 13:56:57

Khaazara napisał:

Im głośniej dziewczyna piszczała, tym głośniej on śpiewał. Mógłby się założyć, że ci w pozostałych karocach wszystko słyszą. No cóż... Jak to było? Sławę jakoś trzeba zdobyć? Jakoś tak. W każdym bądź razie, nie zamierzał odpuścić. Sam najchętniej też podkuliłby nogi, gdyby nie ten mały szczególik, że ich nie miał. Obrażony zwinął ogon przy sobie najmocniej jak tylko potrafił i niemal przytulił się do szyby.
-A ty zapomnij o Chappi! -Rzucił w jej stronę wystarczająco głośno, by zagłuszyć jej zawodzenia.

Parsknęłam wściekle.
- Ciekawe kto pierwszy do kogo przyjdzie. Ja sobie Chappi kupię sama, ale ty z matematyką możesz mieć problem. - syknęłam cicho i wgapiłam się w okno. On przyjdzie. Taki już jest. Zna mnie również na tyle, żeby wiedzieć, że ja nie odpuszczam. Nawet przyjacielowi. Schowałam uszy i ogon, układając się wygodniej.

Khaazara - 11-07-2012 14:05:03

Marqueree napisał:

Parsknęłam wściekle.
- Ciekawe kto pierwszy do kogo przyjdzie. Ja sobie Chappi kupię sama, ale ty z matematyką możesz mieć problem. - syknęłam cicho i wgapiłam się w okno. On przyjdzie. Taki już jest. Zna mnie również na tyle, żeby wiedzieć, że ja nie odpuszczam. Nawet przyjacielowi. Schowałam uszy i ogon, układając się wygodniej.

Parsknął wściekły, układając się niewygodnie. Dobrali się jak w korcu maku; on uparty jak osioł a ona jak muł. Burknął coś pod nosem, słysząc jej odpowiedź.
-To pójdę po zadanie do tego elfa, który się tak strasznie gapi i który tak okropnie działa ci na nerwy. Zakumpluję się z nim i będziemy się obaj na ciebie gapić! -Trochę przy tym zzieleniał, jakby na samą myśl robiło mu się niedobrze.  Przez chwilę siedział w milczącym bezruchu, po czym westchnął naprawdę rozdzierająco i wciąż nabzdyczony przesunął się jakby trochę bardziej w jej stronę. Wciąż patrząc w inną stronę, ogonem otworzył torbę, wyciągnął z niej opakowanie Chappi i lekko rzucił jej na kolana.
-Masz. Gnić mi w  torbie przecież nie będzie. -Mruknął zażenowany. Przepraszanie nigdy nie było jego mocną stroną.

Marqueree - 11-07-2012 14:18:47

Khaazara napisał:

Parsknął wściekły, układając się niewygodnie. Dobrali się jak w korcu maku; on uparty jak osioł a ona jak muł. Burknął coś pod nosem, słysząc jej odpowiedź.
-To pójdę po zadanie do tego elfa, który się tak strasznie gapi i który tak okropnie działa ci na nerwy. Zakumpluję się z nim i będziemy się obaj na ciebie gapić! -Trochę przy tym zzieleniał, jakby na samą myśl robiło mu się niedobrze.  Przez chwilę siedział w milczącym bezruchu, po czym westchnął naprawdę rozdzierająco i wciąż nabzdyczony przesunął się jakby trochę bardziej w jej stronę. Wciąż patrząc w inną stronę, ogonem otworzył torbę, wyciągnął z niej opakowanie Chappi i lekko rzucił jej na kolana.
-Masz. Gnić mi w  torbie przecież nie będzie. -Mruknął zażenowany. Przepraszanie nigdy nie było jego mocną stroną.

Uśmiechnęłam się i rzuciłam mu na szyję.
- Wiesz, że niewiele byś u niego zdziałał? - uśmiechnęłam się. Wiedziałam. I za to go lubię. Chappi będzie na później, ja tu go wyściskać muszę! Ogona wolałam się już nie tykać. W sumie... dojeżdżaliśmy.

Khaazara - 11-07-2012 14:50:41

Marqueree napisał:

Uśmiechnęłam się i rzuciłam mu na szyję.
- Wiesz, że niewiele byś u niego zdziałał? - uśmiechnęłam się. Wiedziałam. I za to go lubię. Chappi będzie na później, ja tu go wyściskać muszę! Ogona wolałam się już nie tykać. W sumie... dojeżdżaliśmy.

Zaśmiał się wyraźnie rozluźniony. Zawsze kończyło się na tym, że przepraszał ją mimo, że to w sumie on był poszkodowanym. Przyzwyczaił się już wystarczająco, żeby nie ciągnąć tych bezsensownych scen w nieskończoność, tylko cieszyć się chwilą.
-Ty nie doceniasz mojego ponadprzeciętnego uroku osobistego. Ze dwa razy bym się zakręcił, ładnie uśmiechnął, ogonkiem pomiział i sprawa załatwiona. -Wyszczerzył się jak głupi do sera. -Tylko nie za mocno, bo mi skręcisz kark i skończę jak roślinka a ty do końca życia będziesz musiała mnie pielęgnować! -Przybrał ton głosu podobny do jednego z nauczycieli objaśniający arkany wiedzy historycznej. Oboje mieli murowane gleby z tego przedmiotu, więc niechęć do tegoż belfra uważał za jak najbardziej uzasadnioną.
-Jesteśmy prawie na miejscu... Już się boję, co to będzie za tłok... Pamiętasz? W zeszłym roku musiałem pełznąć na końcówce ogona, żeby jakoś się zmieścić w tłumie. I przez to wyrżnąłem w łuk drzwi wejściowych. -Skrzywił się na samo wspomnienie.

Marqueree - 11-07-2012 14:59:12

Khaazara napisał:

Zaśmiał się wyraźnie rozluźniony. Zawsze kończyło się na tym, że przepraszał ją mimo, że to w sumie on był poszkodowanym. Przyzwyczaił się już wystarczająco, żeby nie ciągnąć tych bezsensownych scen w nieskończoność, tylko cieszyć się chwilą.
-Ty nie doceniasz mojego ponadprzeciętnego uroku osobistego. Ze dwa razy bym się zakręcił, ładnie uśmiechnął, ogonkiem pomiział i sprawa załatwiona. -Wyszczerzył się jak głupi do sera. -Tylko nie za mocno, bo mi skręcisz kark i skończę jak roślinka a ty do końca życia będziesz musiała mnie pielęgnować! -Przybrał ton głosu podobny do jednego z nauczycieli objaśniający arkany wiedzy historycznej. Oboje mieli murowane gleby z tego przedmiotu, więc niechęć do tegoż belfra uważał za jak najbardziej uzasadnioną.
-Jesteśmy prawie na miejscu... Już się boję, co to będzie za tłok... Pamiętasz? W zeszłym roku musiałem pełznąć na końcówce ogona, żeby jakoś się zmieścić w tłumie. I przez to wyrżnąłem w łuk drzwi wejściowych. -Skrzywił się na samo wspomnienie.

- Jeśli dla ciebie siedemdziesiąt osób to tłok, lepiej żebyś do miast nie jeździł. - westchnęłam odklejając się od niego. Kiedy karoca wreszcie ustała trzeba było poczekać aż otworzą się zamkowe drzwi. Kiedy to się stało, wszyscy wylegli na dziedziniec niby stado koni.

Khaazara - 11-07-2012 15:14:33

Marqueree napisał:

- Jeśli dla ciebie siedemdziesiąt osób to tłok, lepiej żebyś do miast nie jeździł. - westchnęłam odklejając się od niego. Kiedy karoca wreszcie ustała trzeba było poczekać aż otworzą się zamkowe drzwi. Kiedy to się stało, wszyscy wylegli na dziedziniec niby stado koni.

-Spróbuj poruszać się z czterometrowym ogonem ciągnącym się za tobą w gromadzie tych siedemdziesięciu osób na małym placyku. Jeśli ci się uda, kupię ci roczny zapas psiej karmy. -Prychnął oburzony. No co jak co, ale to takie łatwe wcale nie było! Stanął obok niej i wgapił się we wrota. Hm, wydawało mu się, że były jakieś mniejsze... Znowu miał problemy ze zmieszczeniem się, ludzie nie patrząc w ogóle pod nogi, non stop go deptali.  Spojrzał z wyższością na Nedię.
-Ha, i co! Widzisz, ciężko mi iść do przod... AŁA! -Ryknął wściekle, gdy jakiś osioł prawie zmiażdżył mu samą końcówkę. Boże, ważyć sto kilo i nie patrzeć po kim się idzie! Szczyt wszystkiego. Nag zgarnął nieszczęsną końcówkę do siebie i trochę pokracznie pełzł dalej.

Marqueree - 11-07-2012 15:49:07

Khaazara napisał:

-Spróbuj poruszać się z czterometrowym ogonem ciągnącym się za tobą w gromadzie tych siedemdziesięciu osób na małym placyku. Jeśli ci się uda, kupię ci roczny zapas psiej karmy. -Prychnął oburzony. No co jak co, ale to takie łatwe wcale nie było! Stanął obok niej i wgapił się we wrota. Hm, wydawało mu się, że były jakieś mniejsze... Znowu miał problemy ze zmieszczeniem się, ludzie nie patrząc w ogóle pod nogi, non stop go deptali.  Spojrzał z wyższością na Nedię.
-Ha, i co! Widzisz, ciężko mi iść do przod... AŁA! -Ryknął wściekle, gdy jakiś osioł prawie zmiażdżył mu samą końcówkę. Boże, ważyć sto kilo i nie patrzeć po kim się idzie! Szczyt wszystkiego. Nag zgarnął nieszczęsną końcówkę do siebie i trochę pokracznie pełzł dalej.

Westchnęłam cicho, przytrzymując go. Spojrzał na mnie zdziwiony. Przyjęłam swoja prawdziwą formę i ległam na ziemi.
- Bierz walizki i siadaj. - mruknęłam. Jak powiedziałam, tak zrobił. Co jak co, ale wielkiemu lisowi o sześciu ogonach się z drogi schodzi. W drzwiach musiałam się nieco schylić jednak w końcu postawiłam łapy na Dziedzińcu. Jyrgall zszedł i wziął walizki a ja na powrót wróciłam do ludzkich kształtów.
- Widzisz, nawet cię nie stratowali. - uśmiechnęłam się do niego. Teraz tylko czekać na dyrektorkę.

Risu - 11-07-2012 15:59:07

Zerknął w stronę starszej koleżanki, łapiąc w pasie i przyciągając sobie blondyna na kolana. Pogłaskał go po miękkich włosach, najwyraźniej w ogóle nie przejmując się tym, że komuś mogłoby się to wydać niewłaściwe. Po prostu miał taki kaprys. Miział go tak sobie, a podróż mijała. W pewnym momencie usłyszał wrzaski, a po chwili wiedział już, kto był ich źródłem. Oczywiście, oni. Pfi~!
Gdy wreszcie podjechali pod szkołę, strącił niedelikatnie chłopaka, po czym wysiadł, asekurując od ewentualnego upadku resztę wychodzących z ich bryczki. Poszli grupką na dziedziniec, przepychając się w tłumie. Co chwilę było słychać jakieś piski i wiski, kiedy ktoś nieostrożnie nadepnął czyjś ogon, skrzydło bądź zwierzaka~

Cherish - 11-07-2012 16:06:18

Risu napisał:

Zerknął w stronę starszej koleżanki, łapiąc w pasie i przyciągając sobie blondyna na kolana. Pogłaskał go po miękkich włosach, najwyraźniej w ogóle nie przejmując się tym, że komuś mogłoby się to wydać niewłaściwe. Po prostu miał taki kaprys. Miział go tak sobie, a podróż mijała. W pewnym momencie usłyszał wrzaski, a po chwili wiedział już, kto był ich źródłem. Oczywiście, oni. Pfi~!
Gdy wreszcie podjechali pod szkołę, strącił niedelikatnie chłopaka, po czym wysiadł, asekurując od ewentualnego upadku resztę wychodzących z ich bryczki. Poszli grupką na dziedziniec, przepychając się w tłumie. Co chwilę było słychać jakieś piski i wiski, kiedy ktoś nieostrożnie nadepnął czyjś ogon, skrzydło bądź zwierzaka~

Prychnął.
Co za cham, pomyślał, wstając. Złapał mocno swoją walizkę i sprawdził czy kot wciąż czepia się jego ramienia. Czepia się. W takim razie wziął i wyszedł z karocy, na spotkanie z "nowym światem".

Carolinee - 11-07-2012 16:12:01

Risu napisał:

Zerknął w stronę starszej koleżanki, łapiąc w pasie i przyciągając sobie blondyna na kolana. Pogłaskał go po miękkich włosach, najwyraźniej w ogóle nie przejmując się tym, że komuś mogłoby się to wydać niewłaściwe. Po prostu miał taki kaprys. Miział go tak sobie, a podróż mijała. W pewnym momencie usłyszał wrzaski, a po chwili wiedział już, kto był ich źródłem. Oczywiście, oni. Pfi~!
Gdy wreszcie podjechali pod szkołę, strącił niedelikatnie chłopaka, po czym wysiadł, asekurując od ewentualnego upadku resztę wychodzących z ich bryczki. Poszli grupką na dziedziniec, przepychając się w tłumie. Co chwilę było słychać jakieś piski i wiski, kiedy ktoś nieostrożnie nadepnął czyjś ogon, skrzydło bądź zwierzaka~

Prychnęła, zerkając na nich. Odrzuciła włosy do tyłu i pogłaskała Doris po futerku. Kotka otworzyła oczy i spojrzała na nią z wyrzutem. Alice westchnęła teatralnie i wyjrzała za okno. Tak minęła jej reszta podróży.
Gdy Mesh wysiadł, przewróciła oczami i zrobiła to samo. Bez skrępowania uczepiła się ramienia Dylana i skierowała się na Dziedziniec.

Riwena - 11-07-2012 16:58:00

Przez resztę podróży słuchała rozmowy, tudzież kłótni, w której pojawiły się watki takie jak: trzymanie za ogon, Chappi oraz zadania z matematyki.
Kiedy dojechali wysiadła jako ostatnia i ze stresu niezbyt ostrożnie wyciągnęła walizkę, która wypadając z karocy otwarła się. Wysypując trochę ubrań.
- Szlag! - przeklęła pod nosem.
Jak się okazało, złamała zapięcie, bo jej torba nie posiadała takiej technologii jak zamek. Powrzucała wszystko byle jak i wręcz przytulając bagaż, stanęła za Nedią i Jyrgallem.

Khaazara - 11-07-2012 17:17:57

Marqueree napisał:

Westchnęłam cicho, przytrzymując go. Spojrzał na mnie zdziwiony. Przyjęłam swoja prawdziwą formę i ległam na ziemi.
- Bierz walizki i siadaj. - mruknęłam. Jak powiedziałam, tak zrobił. Co jak co, ale wielkiemu lisowi o sześciu ogonach się z drogi schodzi. W drzwiach musiałam się nieco schylić jednak w końcu postawiłam łapy na Dziedzińcu. Jyrgall zszedł i wziął walizki a ja na powrót wróciłam do ludzkich kształtów.
- Widzisz, nawet cię nie stratowali. - uśmiechnęłam się do niego. Teraz tylko czekać na dyrektorkę.

Riwena napisał:

Przez resztę podróży słuchała rozmowy, tudzież kłótni, w której pojawiły się watki takie jak: trzymanie za ogon, Chappi oraz zadania z matematyki.
Kiedy dojechali wysiadła jako ostatnia i ze stresu niezbyt ostrożnie wyciągnęła walizkę, która wypadając z karocy otwarła się. Wysypując trochę ubrań.
- Szlag! - przeklęła pod nosem.
Jak się okazało, złamała zapięcie, bo jej torba nie posiadała takiej technologii jak zamek. Powrzucała wszystko byle jak i wręcz przytulając bagaż, stanęła za Nedią i Jyrgallem.

Przejażdżka na wielkim lisie sprawiła mu niesamowitą wręcz frajdę. Zwłaszcza, że ludzie gapili się na nich jak na kosmitów. Cóż, trzeba było nie deptać ogona! Kiedy w końcu stanęli już normalnie, zauważył obok tą młodą pierwszoroczniaczkę. Wydawała się strasznie poddenerwowana i zagubiona więc uśmiechnął się do niej.
-Wszystko w porządku? O, czekaj, coś ci się stało z walizką? -Spytał, gdy zauważył, że dziewczyna dziwnie ją trzyma. -Chcesz, to mogę ci pożyczyć pasek do spodni. Ja co prawda go nie noszę, ale jak mi się walizka rozwala, to ją nim owijam szczelnie i zapinam. Wtedy przynajmniej jakoś się trzyma. -Uśmiechnął się przyjaźnie. Ach, kłopoty z walizkami to jego drugie imię!

Riwena - 11-07-2012 18:02:09

Khaazara napisał:

Przejażdżka na wielkim lisie sprawiła mu niesamowitą wręcz frajdę. Zwłaszcza, że ludzie gapili się na nich jak na kosmitów. Cóż, trzeba było nie deptać ogona! Kiedy w końcu stanęli już normalnie, zauważył obok tą młodą pierwszoroczniaczkę. Wydawała się strasznie poddenerwowana i zagubiona więc uśmiechnął się do niej.
-Wszystko w porządku? O, czekaj, coś ci się stało z walizką? -Spytał, gdy zauważył, że dziewczyna dziwnie ją trzyma. -Chcesz, to mogę ci pożyczyć pasek do spodni. Ja co prawda go nie noszę, ale jak mi się walizka rozwala, to ją nim owijam szczelnie i zapinam. Wtedy przynajmniej jakoś się trzyma. -Uśmiechnął się przyjaźnie. Ach, kłopoty z walizkami to jego drugie imię!

Zastanowiła się przez chwilę. Jednocześnie chciała dostawać jak najmniej pomocy, ale dźwiganie w ten sposób walizki nie było zbytnio mądre.
- Nie, dzięki. - Uśmiechnęła się kładąc bagaż na ziemi - Też mam pasek, ale nie pomyślałam o nim.
Pogrzebała trochę w stercie ciuchów i wyjęła potrzebny przedmiot, po czym postąpiła zgodnie z instrukcjami Jyrgalla.
- Dziękuje za pomysł. - Może trochę przesadzała z dziękowaniem, ale tak już została wychowana.

Khaazara - 11-07-2012 18:08:01

Riwena napisał:

Zastanowiła się przez chwilę. Jednocześnie chciała dostawać jak najmniej pomocy, ale dźwiganie w ten sposób walizki nie było zbytnio mądre.
- Nie, dzięki. - Uśmiechnęła się kładąc bagaż na ziemi - Też mam pasek, ale nie pomyślałam o nim.
Pogrzebała trochę w stercie ciuchów i wyjęła potrzebny przedmiot, po czym postąpiła zgodnie z instrukcjami Jyrgalla.
- Dziękuje za pomysł. - Może trochę przesadzała z dziękowaniem, ale tak już została wychowana.

-Nie ma za co. Ja jak widzisz raczej nie za bardzo mam go do czego zakładać, ale jeśli mam bagaż, to pasek też jest zawsze gdzieś na podorędziu. Jestem mistrzem we wpadaniu w kłopoty z walizką. -Pokiwał głową z powagą. Ta, naprawdę zaliczał już tak spektakularne wpadki, że aż wstyd na głos mówić. Bezpieczniej było przemilczeć tę kwestię.
-A tak w ogóle, to przepraszam, za tą scenę w karocy. Małe kłótnie są swego rodzaju tradycją między mną i Nedią, ale rozumiem, jeśli poczułaś się niekomfortowo i masz nam to teraz za złe. Dlatego przepraszam. -Zamknął oczy, uśmiechnął się szeroko z zażenowaniem i pskrobał się po karku. Zawsze czuł się kłopotliwie w takich sytuacjach, no ale przecież przeprosić należało.

Marqueree - 11-07-2012 18:08:08

Sio na Dziedziniec!

https://www.hotels-world.pl/