Ogłoszenie


#1 23-07-2012 01:37:08

 Carolinee

Diablica

Skąd: Najgłębsze czeluście Piekła
Zarejestrowany: 09-07-2012
Posty: 165

Wytwory Tanci

No więc skoro już napisałam to postanowiłam to wstawić i tu... =w= To beznadziejne, wiem.

Już nigdy więcej...
I znowu. Znowu to samo. Odkąd pamiętam, to zawsze ja musiałem być, pocieszać, przepraszać. Odrzucałem wtedy swoją dumę, dla Ciebie. No właśnie. Wszystko robiłem dla Ciebie, lecz Ty... Ty nic dla mnie nie robiłeś. Starałem się jak mogłem, aby to zmienić, ale wszystko to na marne. Mówiłem Ci, że Cię kocham, a Ty tylko uśmiechnąłeś się i przytaknąłeś... Zraniło mnie to. Ale nie powiedziałem Ci tego, zbyt dużą miłością Cię darzyłem. Nie chciałem abyś cierpiał, dlatego to zawsze ja nadstawiałem głowę zamiast Ciebie. A przez to otrzymywałem nawet więcej tego cierpienia, którego tak nienawidziłem. Tak bardzo... Ale cóż mogłem zrobić? W obawie o stratę tej nikłej sympatii z Twojej strony nie zrobiłem nic. I wszystko pozostało tak jak było.

Ale tego dnia coś się zmieniło. Z początku nie wiedziałem dlaczego tak się zachowuję. Chyba zrozumiałem, że nie ma sensu dłużej tego ciągnąć. I właśnie wtedy powiedziałem Ci wszystko. Wszystko, co tak naprawdę myślałem. Byłem z Tobą kompletnie szczery. Ty także byłeś. Przynajmniej tak mi się wydawało. Naprawdę dobrze potrafiłeś maskować swoje uczucia. Próbowałeś mnie uspokoić. Powiedziałeś, że to wszystko jest tylko chwilowe, że nie ma żadnego związku ze mną. Ale ja nie wierzyłem. Nie chciałem wierzyć. Ta pustka w miejscu, w którym powinno znajdować się moje serce... Już nigdy nie wypełniła się. A ja już nie pokochałem jak niegdyś. Bo po prostu nie potrafiłem. To bolało zbyt bardzo.

Przez kilka następnych dni wszystko było w porządku. Chwila, miało być w porządku. Ale dla mnie nie było. Przez cały ten czas cierpiałem. Pragnąc Twego uśmiechu, ust, ramion. Lecz moja duma nie pozwoliła mi już poprosić o nie raz jeszcze. Więc trwałem w tej udręce. Ilekroć starałem się przemóc, nie udawało mi się.

Wkrótce potem zaczęło mnie to męczyć. Miałem dosyć tego, że odsunąłeś się. Już nie było tak jak dawniej. Pomimo, że chciałem tego. Bardzo. Ale moje modlitwy nie zostały wysłuchane. Było nawet gorzej. Nie całkiem zdawałem sobie sprawę z tego, że tkwię w sytuacji bez wyjścia. Bez wyjścia, jeżeli nie chciałem cierpieć. Zdecydowałem się na ten ostateczny krok.

Znowu byłem z Tobą całkiem szczery. Lecz tym razem nie było odwrotu. Wiedziałem, że muszę to skończyć. Inaczej wciąż trwałbym w tej niekończącej się męce. A tego bym nie zniósł.

Więc to powiedziałem. Byłeś zaskoczony. Właściwie nie wiem czym. Czyżbyś był aż tak niedomyślny? Wątpiłbym w to. Jednak przyjąłeś te słowa z podniesioną głową, Twoja twarz nawet nie zmieniła wyrazu. Tego obojętnego wyrazu, którego również nienawidziłem. Przez cały ten czas łudziłem się, że naprawdę coś jest między nami. Chyba jestem zbyt naiwny. Sądziłem, że to jednak moja wina, że to ja coś źle zrobiłem.

To od początku była tylko Twoja wina.

Ale teraz wiem. Nie popełnię tego samego błędu po raz kolejny.

Już nigdy, już nigdy więcej...


This Undefined Feeling.
Hej...

Znasz to, prawda? To uczucie, tę tęsknotę.... Właściwie to nawet nie wiesz za czym tęsknisz. Nie da się tego opisać słowami. Otacza cię, przenika. Jest wszechobecna, przejmuje nad Tobą kontrolę. Czujesz, że jesteś bezsilny, że już nie dajesz rady. Nie radzisz sobie z tym. A ukojenie jak na złość nie przychodzi. A Ty wciąż czekasz. Tylko na co? Nie potrafisz odpowiedzieć sobie na to pytanie. Dlaczego? Po co? Wciąż je zadajesz, a odpowiedzi nie ma. Męczy Cię to.

Otaczają Cię ludzie, lecz Ty wciąż czujesz się samotny. Nieważne jak bardzo byś się starał. Nikt nie jest Ci bliski. Nie jest w stanie Cię zrozumieć. Ah, jak bardzo chciałbyś, aby to się skończyło? Lecz ta wieczna udręka wciąż trwa. Od jak dawna? Dwa dni, miesiące, a może lata? Nie jesteś w stanie określić. Przyszła nieoczekiwanie, zagnieździła się gdzieś tam, w środku. Tam, gdzie nie jesteś w stanie jej dosięgnąć. Frustracja. I rozpacz. Zamykasz się w sobie, nie chcesz z nikim rozmawiać. Odpychasz od siebie wszystkich, nie jest ważne czy to oni ucierpią, czy Ty. Zmagasz się z tym samotnie. No właśnie. Ta samotność nie daje Ci spokoju. Śpisz z nią, myślisz o niej. I jeszcze bardziej się pogrążasz. A potem.... a potem nie ma już nic. Zupełnie. Pustka. Upragnione ukojenie. Jednak to coś więcej niż wybawienie. Nie do końca nim jest. Obłęd? Bynajmniej. Nagle wszystko traci swój sens. To, co kiedyś było ważne, teraz wydaje się tak błahe. Jak mogłeś przywiązywać się do tych wszystkich rzeczy? Przecież one przeminą. A to uczucie... Nie, nie jesteś już niczego pewien.

Czujesz tylko tą wszechogarniającą tęsknotę. Za czymś nieokreślonym



Krytykujcie te cosie ile wlezie. Jestem otwarta na wszelkie sugestie i rady.


Świat się zmienia, słońce zachodzi, a wódka się kończy. 

Offline

 

#2 23-07-2012 01:48:34

 Terra

Miszcz gry w butelkę

26495668
Skąd: Sprzed komputera xD
Zarejestrowany: 20-07-2012
Posty: 92

Re: Wytwory Tanci

Więc...
Słuchaj, krytykować nie ma co bo to JEST DOBRE!.
Taka... rozmowa samemu ze sobą.
Wiele ludzi to robi, w myślach, niektórzy na głos, uznawani są wtedy za wariatów, ale przecież tak naprawdę, każdy rozmawia sam ze sobą, tam głęboko. W środku.
Masz talent.
Przedstawiłaś rozmyślenia nad samym sobą, rozmowa z sumieniem...
I to jest DUUUUUUUUŻY +

Bym dopowiedziała parę spraw, ale mogłoby to przez przypadek naruszyć twoją prywatność jeżeli zgadnę, a tego wolę unikać.


http://img801.imageshack.us/img801/1552/terraun.jpg

Offline

 

#3 28-07-2012 00:56:53

 Carolinee

Diablica

Skąd: Najgłębsze czeluście Piekła
Zarejestrowany: 09-07-2012
Posty: 165

Re: Wytwory Tanci

Cóż... Oto jest to coś. Nadal nie jestem do tego przekonana, ale cóż... Zapraszam do czytania.

Uwierz...

Czy wiesz ile? Ile razy starałeś się wmawiać sobie, że wszystko jest w porządku, chociaż tak naprawdę nie było? Nie chciałeś, aby dotarła do Ciebie świadomość tego, że nie możesz nic z tym zrobić. I to z własnej winy . Frustracja. Bezsilność. Nieodłączny element Twej męki, prawda? Lecz wciąż trwasz w tym impasie. Pragnąc wolności. Od ciągłych problemów, cierpienia, które przyjmujesz z godnością, nie chcąc, aby inni je ujrzeli. Męczysz się w samotności, gdyż duma nie pozwala Ci na obnażenie swoich uczuć przed kimkolwiek. Obawiasz się. Tego, że może jednak to wszystko nieprawda, wierutne kłamstwo. Tkane skrupulatnie, czekające, aż dasz się w nie złapać. Nie masz potwierdzenia, jesteś niepewny. Już niczego nie jesteś pewien. Lecz mimo to, wciąż próbujesz. Mimo, że jesteś skazany na porażkę. Dlaczego? Czy aż tak bardzo Ci na tym zależy? Pomyśl. Czy jest to ponad Twoje siły? Czy naprawdę nie jesteś w stanie tego dokonać? Wystarczy przecież tylko uwierzyć... Choć troszeczkę. Że się uda, że tym razem będzie dobrze. I dać z siebie wszystko w imię tego. A gdy wreszcie się uda... Gdy wreszcie dokonasz niemożliwego... Radość. Duma z własnych umiejętności. Tego, że jednak się udało. Że jednak dokonałeś niemożliwego... Ale, chwila! Przecież Ci się udało, podołałeś tej próbie! Unieś głowę, uśmiechnij się! Czy to już szczęście?
Przecież wystarczy tylko szczypta wiary, poświęcenia i nadziei, prawda? Już to wiesz, czyż nie? Więc przestań się smucić! Popatrz na świat, jak tętni życiem! Jest pełen barw, komponująca się mozaika smutku i radości. Gniewu i euforii. Nie widziałeś tego przedtem? Naciesz się nim, każdą chwilą.
I uwierz.

Oraz kolejny, króciutki...

Szczęście?

Zastanawiałeś się kiedykolwiek czym właściwie jest szczęście? Ktoś kiedyś powiedział, że kubkiem gorącej herbaty w zimny, zimowy dzień. Czymś ciepłym. Miłym.
Tak naprawdę wszyscy go pragniemy. Szczęścia, upojenia. Jakkolwiek je nazwiesz - dążymy do niego.
Jednak droga jest zgubna, usłana zwodniczym labiryntem przeszkód i wątpliwości. Niełatwo jest iść tą właściwą ścieżką.
Czy to już to?
Czym ono tak naprawdę jest? To osławione 'szczęście'. Owym kubkiem gorącej herbaty w zimny dzień? A może tą jedyną osobą? Psem, który codziennie szczeka radośnie, ciesząc się z Twojego powrotu? Nadal nie wiesz?
Nie pytaj mnie.
Jednak nie ustawaj w poszukiwaniach! Nie wszystkim udaje się je odnaleźć. Czyni je to tak unikalnym, upragnionym. Nie zawsze jest łatwo... Ba! Kto powiedział, że w ogóle ma być łatwo?
Już jego częścią jest sama świadomość włożonego wysiłku w swoje starania.
Ale przecież... Mimo, że wszyscy go tak gorliwie szukamy, to szczęści znajduje nas.
W najbardziej niespodziewanym momencie.

Ostatnio edytowany przez Carolinee (28-07-2012 02:20:27)


Świat się zmienia, słońce zachodzi, a wódka się kończy. 

Offline

 

#4 28-07-2012 14:09:22

 Terra

Miszcz gry w butelkę

26495668
Skąd: Sprzed komputera xD
Zarejestrowany: 20-07-2012
Posty: 92

Re: Wytwory Tanci

...
Nie wiem co powiedzieć...
Boże, jak tak czytałam, miejscami zastanawiałam się nad swoją rzeczywistością...
Twoje słowa sprawiają że człowiek zaczyna myśleć o tym co piszesz, ale nie o tym co chcesz powiedzieć o sobie, twoje wypowiedzi sprawiają że na pewno nie jedna osoba zaczyna zastanawiać się
"Czy te słowa Mnie nie dotyczą?"
Bo w końcu każdy człowiek szuka odpowiedzi na pytania które zadajesz, są one tak samo ciężkie do odgadnięcia jak
"Kim jestem?"
"Czym jest MOJE życie?"

Napisz jeszcze raz że nie masz talentu to Ci nogi z... powyrywam ><!

No i puśćcie sobie to:
http://www.youtube.com/watch?v=TCC0fPLkQq4
czytając...

Ostatnio edytowany przez Terra (28-07-2012 14:14:27)


http://img801.imageshack.us/img801/1552/terraun.jpg

Offline

 

#5 03-08-2012 22:10:47

 Carolinee

Diablica

Skąd: Najgłębsze czeluście Piekła
Zarejestrowany: 09-07-2012
Posty: 165

Re: Wytwory Tanci

Ostrzegam z samego początku - napisane tylko i wyłącznie dla własnej ulgi. Może być bez ładu i składu.

Now Or Never


*~*~*~*~*




Stała tam, w ciemnej, małej łazience, przyglądając się swemu, i tak już zmęczonemu, obliczu. Opuchnięte, czerwone oczy, drżące usta. Włosy potargane, wyglądały jakby nie były czesane od kilku dni. Szczerze, mało ją obchodził jej wygląd. Kto w ogóle się o to troszczył? Zaśmiała się gorzko. Właściwie nie brzmiało to nawet jak śmiech... Jego nieudana próba.
Weszła do pokoju. Nawet chodzenie sprawiało jej problem. Nie spała od kilku dni, a jedzenie musiała w siebie wmuszać. Usiadła na krześle przy biurku, przyglądając się leżącej na nim białej kopercie. Po chwili wahania wzięła ją do ręki i wyjęła złożoną na pół kartkę. Rozłożyła ją i przyjrzała się raz jeszcze. Przebiegła wzrokiem starannie wykaligrafowane linijki, upewniając się. Zacisnęła rękę na kolanie do tego stopnia, że poczuła pulsujący ból.
Spojrzała na zegarek. Czwarta pięćdziesiąt. Odwróciła wzrok na list, który trzymała w ręce. Pochyliła się i dopisała kilka słów na jego końcu. Potem włożyła go z powrotem do koperty, zostawiając na pierwotnym miejscu.
Powoli wstała, krzywiąc się. Skierowała się do łazienki i stanęła przy umywalce.
Tak... Tak będzie najlepiej.
Wtedy już nigdy nie będzie nikomu zawadzać, nie będzie ciężarem, problemem. Tylko utwierdziła się w swoim przekonaniu. Spojrzała na białe pudełko stojące tuż obok jej ręki. I szklanki z przezroczystym, przypominającym wodę płynem. Przecież jest na to gotowa. Nie będzie żałować. Tęsknić... Za kim? Ach, tak... Kto w ogóle będzie za nią tęsknił?
Pokręciła głową z wysiłkiem. Nie ma możliwości, aby w tej chwili się wycofała. Nie.
Ta bezsilność, niemożliwe do opisania słowami uczucie... Jak na nie wołają? Samotność, czy tak?
Zabijało ją to. Powoli, skrupulatnie, niszcząc od wewnątrz. Nie mogła nic zrobić. Więc poddała się temu.
Drżącą dłonią chwyciła pudełko. Przechyliła je, a na jej rękę wysypało się niemal pół opakowania. Wzięła do ręki szklankę i patrząc w lustro, przechyliła dłoń, kierując ją w stronę ust.
Czy to już?
Po chwili to samo zrobiła ze szklanką, wypijając jej zawartość.
Tak... Tak będzie najlepiej.
Poddała się temu obezwładniającemu, kuszącemu uczuciu...

To właściwy wybór.

Kiedy jej powieki opadły, nie pozostało już nic.

Pustka.

Um... Wreszcie udało mi się to skończyć. Fabuły tu właściwie nie ma... Ot taki łanszocik. Od dosyć daaawna nie zabierałam się za yaoi, więc... Cóż. Miejcie nade mną litość i nie zabijącie za to... No. W sumie nijakie coś, bo takie mi się wydaje.
Z braku innych (jakichkolwiek) pomysłów, wybrałam las. No, ten, tego... kończę przynudzać.
Enjoy~!

*~*~*~*~*


Kręcił się po tym pieprzonym lesie już zapewne ze dwie godziny, a i tak nie był w stanie odnaleźć drogi powrotnej. Cholera! Przecież znał to miejsce jak własną kieszeń! Jakim cudem mógł się zgubić?
Zadrżał, zmrok już zapadł i zaczynało się robić naprawdę zimno, a on miał na sobie tylko zieloną koszulkę z krótkim rękawem i stare, nieco przetarte dżinsy. I oczywiście ukochane, czarne trampki.
Objął się ramionami, jednak nie dało to zbyt wiele.
Postanowił iść naprzód, może to go jakoś rozgrzeje. Niepewnie postąpił krok naprzód, rozglądając się wokół nieufnie.
Wszędzie było ciemno, zapadła noc, a tylko księżyc wyróżniał się na tle rozgwieżdżonego nieba, dodając chłopakowi otuchy. Nieopodal odezwała się sowa, na ten dźwięk Will aż podskoczył. Zaczęło go to trochę przerażać...
Chodził tymi ścieżkami od lat, a jednak w nocy to nie było to samo. Wtedy wszystkie nocne zwierzęta budziły się do życia. Kto wie co jeszcze czyhało w ciemnościach... Brr.
Poczuł, że zaczyna ogarniać go przerażenie, a to nie wróżyło nic dobrego. Zrobił kolejny krok, jednak pech sprawił, że przez jego niezdarność potknął się o wystający korzeń i wylądował na kolanach.
Jęknął cicho, bolało. Mimo, że spodnie nie były rozerwane, wyglądało na to, że skóra została zdarta. Zbierało mu się na płacz. Sam, w tym wielkim, nieprzyjaznym lesie. Spróbował wstać, podpierając się o pień pobliskiego drzewa. Po krótkiej chwili, jego uszu dobiegł odgłos łamanych gałązek. Potem w jego stronę zaczął się zbliżać punkt światła, na początku malutki, następnie coraz większy.
Chłopak krzyknął cicho i puścił pień drzewa, co poskutkowało tym, iż upadł ponownie. Tym razem, dla odmiany, na tyłek.
Był jednak zbyt przerażony, aby wydać z siebie jakikolwiek dźwięk, a tym bardziej poczuć ból.
Gdy czyjaś ręka złapała go za ramię, zaczął się szarpać, usilnie pragnąc się wyrwać.
- Will! Will, to ja.
Dopiero po chwili dotarło do niego, że osobą, którą próbował odepchnąć, był Daniel, jego przyjaciel. Spojrzał w górę, wciąż siedząc na ziemi. Przywitały go ciepłe, jasnozielone oczy i nieco przydługie, kruczoczarne kosmyki. Odetchnął z ulgą, jednak złapał chłopaka za koszulkę, usilnie pragnąc, aby ten go nie opuszczał. Nie chciał zostać sam w tym wielkim, nieprzyjaznym lesie. Nie zauważył nawet kiedy po jego policzkach pociekły gorące, słonawe krople. Próbował je powstrzymać, jednak nie odniosło to skutku, a nawet pogorszyło sprawę.
- Hej, Will, uspokój się - przemówił po dłuższej chwili Daniel. Z wahaniem uniósł dłoń do jego włosów i zaczął je uspokajająco głaskać. - Jestem tu - dodał, gdy chłopak spojrzał na niego załzawionymi oczyma.
William pociągnął nosem. Trochę dodawała mu otuchy świadomość, że Daniel jest tuż obok... Blisko. Przysunął się bliżej, niepewnie wtulając głowę w zagłębienie jego szyi. Był ciepły. I... miły.
Po chwili jego ciało zadrzało, czując jak czyjeś dłonie zaczynają przesuwać się wzdłuż jego karku, aby w końcu zacząć muskać jego plecy. Poczuł jak jest przyciągany, a jakieś ramiona owijają się wokół niego szczelnie. Zacisnął powieki, łapiąc Daniela za ramiona i opierając głowę na jego barku.

*~*~*~*~*


Po dłuższej chwili, odsunął go od siebie delikatnie, acz stanowczo.
- W porządku? - zapytał, unosząc podbródek Williama tak, aby ten na niego popatrzył. Chłopak jednak słabo pokręcił głową, zacisnął powieki i odwrócił wzrok na pobliskie drzewo.
- Hej, popatrz na mnie - powiedział, zauważając jego spłoszone spojrzenie. Złapał twarz Willa w dłonie, nie pozwalając mu patrzec gdziekolwiek indziej. W oczach ujrzał szklące się łzy.
Niewiele myśląc, przybliżył się, wpijając w jego usta.

*~*~*~*~*


Will otworzył szeroko oczy, czując coś ciepłego na swoich wargach. Niepewnie odwzajemnił pocałunek, czując jak na policzkach rozkwita soczysty rumieniec. Złociste włosy opadły mu na oczy w odcieniu nieba po burzy.
Wtedy wszystko potoczyło się szybko. Nie zauważył nawet kiedy został pozbawiony koszulki, a Daniel znalazł się nad nim. Pod plecami czuł miękki mech, a jego przyjaciel...
Jęknął cicho, gdy jego sutek został przygryziony. Zabolało lekko, lecz był to ból niemal... przyjemny?
Niecałkiem potrafił to określić, jak przez mgłę docierało do niego to, co się właśnie dzieje.
Wzdłuż jego brzucha, ku jego dolnej części, biegła strużka czegoś mokrego i... ciepłego. Pisnął cicho, kiedy poczuł, że jego spodnie są odpinane i zsuwane. Jednak nie dane mu było zrobienie czegoś więcej, gdyż kiedy dłoń Daniela zacisnęła się w miejscu poniżej jego podbrzusza, mimowolnie westchnął, odchylając głowę do tylu.
Szybko zakrył usta dłonią, speszony odgłosem, który właśnie wydostał się z jego warg. Zacisnął powieki, ściskając kurczowo ramię Daniela. W jego oczach pojawiły się łzy.

*~*~*~*~*


- Ja ... Ja ... Nie wiem, czy... - jąkał się próbując wykrztusić z siebie choć kilka słów, lecz nie udało mu się to. Zamiast tego, spojrzał tylko błagalnie na chłopaka. Ten tylko uśmiechnął się pokrzepiajaco i pochylajac się, połączył ich usta w namiętnym pocałunku, tym samym wsuwając dłoń do bokserek Willa.
Kiedy zaczął poruszać ręką w górę i w dół, chłopak wprost jęknął w jego usta. Uśmiechnął się szeroko, z satysfakcja odsuwając od jego warg.
William popatrzył na niego zamglonymi oczami, na jego twarzy wykwitł rumieniec, a sam dyszał ciężko, próbując złapać oddech.
Daniel zdjął z siebie koszulkę, po chwili pozbawiając również i Willa jego ostatniej części garderoby.
Wziął do ust nabrzmiałą męskość chłopaka, morderczo powoli przesuwając językiem po jej czubku.
Z ust przyjaciela wydostała się seria jęków sprawiająca, że w bokserkach Daniela zaczęło się robić ciaśniej, o ile to w ogóle możliwe. Przejechał językiem wzdłuż całej jego długości, delektując się każdą chwilą tej czynności. Nie mogąc czekać już dłużej, uniósł się i leniwie wsadził palce do ust, obserwując zdezorientowany i nieco przestraszony wyraz twarzy Willa.
Pochylił się i bezlitośnie obdarzając pocałunkami usta chłopaka, włożył w niego jeden palec.
Kiedy zaczął nim poruszać, usłyszał słaby protest że strony Williama, jednak ignorując go, dodał następny, aż w końcu jęki bólu przerodziły się w ciche, hamowane westchnięcia.

*~*~*~*~*


Jęknął cichutko. Czyżby zaczynało mu być... przyjemnie? Wtedy jednak palce Daniela zastąpiło coś większego i ciepłego. Pisnął, łapiąc go za ramiona w geście rozpaczy. Przerażało go to trochę, jednak to przecież jego... przyjaciel? Nie, nie był pewien czy po tym, co się stało dzisiejszej nocy byłby w stanie nazwać go takim określeniem.
Jęknął głośno z bólu, gdy poczuł jak coś niemal dosłownie rozrywa go od wewnątrz. Tak bolało... Usilnie starając się zignorować nieprzyjemne uczucie, nieświadomie wbijał paznokcie w plecy Daniela. Kiedy chłopak zaczął się powoli poruszać, po jego policzkach pociekły łzy. Dopiero po chwili cierpienie zniknęło z jego twarzy, a zastąpiła je rozkosz narastającą powoli, stopniowo. Z każdym pchnięciem czuł się coraz lepiej, a dyskomfort znikł.
Zalała go kolejna fala przyjemności, nie pozwalającą już myśleć o czymkolwiek.
Nie powstrzymując już więcej niekontrolowanych dźwięków wydostających się z jego gardła, krzyknął głośno. Chwilę potem poczuł jak coś ciepłego rozlewa się w jego wnętrzu. Oddychał ciężko. Tuż obok niego opadł Daniel, przeczesując palcami zroszone potem włosy.
Popatrzył na niego z wyraźnym strachem w oczach. Przecież to, co właśnie zrobili... było złe! Takich uczuć nie powinno być pomiędzy przyjaciółmi... Tylko przyjaciółmi... Prawda?
Już chciał coś powiedzieć, gdy odezwał się Daniel.
- Nie martw się tym - powiedział po prostu. Will westchnął cicho. Nie martwić się? Ale oni właśnie...
Zamrugal ze zdziwieniem, gdy zauważył, że chłopak przygląda mu się. Z nerwów zaczął skubać dolną wargę. Parę chwil później, odziany tylko w spodnie, światło poranka zaczęło wlewać sie do lasu. Teraz już na pewno poradzi sobie z odnalezieniem drogi powrotnej, ale...
Pozostawało jeszcze pytanie, które go nurtowało. Czy będzie jak dawniej? Chyba nie... Jednak nie czuł się winny, nie żałował tego, co właśnie zrobili. Daniel również nie wydawał się tym przytłoczony...
Wyciągniętą w jego stronę dłoń zauważył dopiero po chwili. Ah... No tak, jeszcze siedział na ziemi. Spojrzał na nią niepewnie. Przeniósł wzrok na twarz chłopaka. Uśmiechał się ciepło. Tylko... czy może, czy potrafi mu zaufać?
Pokręcił głową i słabo odwzajemnił uśmiech.
Z wdzięcznością przyjął wyciągniętą w jego stronę rękę.

*~*~*~*~*


Uh-uh... Dotrwaliście do końca bez jakiegoś przypadkowego zgonu po drodze? Yay. xD

Ostatnio edytowany przez Carolinee (12-08-2012 09:23:25)


Świat się zmienia, słońce zachodzi, a wódka się kończy. 

Offline

 

#6 12-08-2012 13:26:55

 Marqueree

Zła Wróżka Chrzestna

13862368
Skąd: Mordor, Ulica Ciemna 4
Zarejestrowany: 07-07-2012
Posty: 210

Re: Wytwory Tanci

Fajne Carolsciu, fajne. Tylko w chuja krótkie i mało opisany seks =,=

Ja protestujęęę!


Goście, strzeż się, ja cię widzę! Zjem cię, jak coś przeskrobiesz!
Mimo, że jestem Adminem, nie jestem taka sztywna, jakby niektórzy Chcieli~♫


Wolę nawet nie myśleć, jak nudny byłby ten świat bez świrów takich, jak Ja!

Offline

 

#7 17-08-2012 23:34:19

 Carolinee

Diablica

Skąd: Najgłębsze czeluście Piekła
Zarejestrowany: 09-07-2012
Posty: 165

Re: Wytwory Tanci

Dopadł mnie nastrój i napisałam.
Wszystko.

Ech... To wszystko jest tak trudne. Zbyt trudne. Pisząc te słowa, chciałabym, aby cokolwiek zmieniły. Ciągle te pytania. Dlaczego? Z jakiego powodu? Jak? Ach, denerwuje mnie to.
Ta niepewność. Nie chcę oczekiwać czegokolwiek, jednak... To zbyt trudne. Wszystko jest zbyt trudne.
Wymaga wysiłku. A jeżeli włoży się w coś dużo pracy i wysiłku, tak trudno, tak ciężko jest dać temu odejść... Prawda?
Rozpacz, płacz przecież nic tu nie dadzą.
A ja... Nie wiem. Nie wiem już czego tak naprawdę chcę.
Wróciłabym do czasów, w których nie musiałam wciąż zadawać sobie tyle tych denerwujących pytań. Do słodkiej nieświadomości. Tak. Słodka nieświadomość, błogosławieństwo? Kto wie...
Już nie potrafię bez tego żyć. A każda myśl, każde choćby przypuszczenie boli.
Zbyt bardzo się przywiązuję. Nienawidzę tego. Nienawidzę. Bo potem zostaje tylko cierpienie i ból.
Ach, kiedy się nauczę?
A teraz po prostu nie wiem. Tylko czekam, wciąż czekam. Nie jestem pewna na co.
A czy czas cokolwiek zmieni? Czas pozwala zapomnieć. A ja nie chcę zapominać. O tych uczuciach, o... wspomnieniach? Nie wiem. Ale tak bardzo nie chcę. Chyba jeszcze nigdy nie pragnęłam właśnie tego tak... Usilnie. Czepiając się najmniejszego skrawka nadziei.
Boli mnie. Serce? Nie wiem, przecież to tylko mięsień, któremu ludzie przypisali nieistniejące właściwości.
Ale doskonale wiem co czuję.
Przeraźliwy smutek, melancholię, przygnębienie... Jakkolwiek to nazwać. Jednak nie tracąc nadziei. Jeżeli i ona zniknie... Wtedy nie pozostanie już nic poza cierpieniem, którego tak nienawidzę, a jednak dzielnie znoszę.

Kiedy tak o tym myślę, wydaje mi się to żałosnym. Ja jestem żałosna, całąa ta sytuacja.
Taki szmat czasu, a dopiero teraz zdałam sobie z tego sprawę.
To nieokreślone uczucie, któremu ludzie nadali trywialną nazwę miłości.
Chciałabym, aby się udało. Chociaż raz. Aby ta passa rozczarowań i smutku nareszcie się skończyła.
Ale cóż mi z tego? Dobre chęci, malutki, tlący się promyk wiary i nadziei.
I co?
Nic mi z tego. Nie ma to przecież znaczenia.
Pragnę więcej, niż mam. Niż zasługuję. Tak. Nie zasługuję na to szczęście.
Pragnę więcej. Jednak powstrzymuję się.
Powoli przestaje mi to wystarczać. Nienawidzę siebie za te oczekiwania.
Ale daję. Chociaż próbuje, chcę.
Cóż mi z tego?
Nie wiem. Już sama nie wiem.


Świat się zmienia, słońce zachodzi, a wódka się kończy. 

Offline

 

#8 17-08-2012 23:37:19

 Cherish

Wiśniowy Książę

Skąd: Cukiernia~
Zarejestrowany: 07-07-2012
Posty: 235
WWW

Re: Wytwory Tanci

Ech... aż mi przykro i czuję się winny, ale... sama rozumiesz.


I don't know if I am a boy
I don't know if I am a girl
I don't know how I got mad
I don't think I should get back

Offline

 

#9 20-08-2012 20:43:55

 Carolinee

Diablica

Skąd: Najgłębsze czeluście Piekła
Zarejestrowany: 09-07-2012
Posty: 165

Re: Wytwory Tanci

Emm... Na SF już jest, to czemu nie tu? xD

Marzenia

Wszyscy marzymy. Ja marzę, Ty marzysz. Nie zawsze są to marzenia realne, ba!, właściwie w większości są one niemożliwe do spełnienia. Chwila. Dla Ciebie. Bo przecież tak naprawdę... Czy dążysz do ich spełnienia? Chcesz, aby się ziściły, ale... Ale.

Boisz się. Czego?

Tego, że może się nie udać? Że okaże się to zbyt trudne?

Przez wahanie tracisz każdą sekundę, minutę, godzinę. Przez wahanie możesz stracić nawet szansę, której ponowne odzyskanie nie bywa łatwe. A jeżeli zaprzepaścisz szansę po raz drugi, nie będzie to już błędem, lecz czymś popełnionym z pełną świadomością.

Popatrz na to z innej perspektywy. Co, jeśli jednak się uda? Co, jeżeli naprawdę osiągniesz swój cel? Czy wtedy wysiłek włożony w jego spełnienie będzie tego warty?

Nie trać czasu, musisz działać. Nie bój się. Co masz do stracenia? Przez bezczynność może zostać Ci odebrane nawet więcej niż chcesz osiągnąć. Żałować możesz tylko wahania i niezdecydowania.

Nie odkładaj w czasie rzeczy, które choć trochę przybliżyłyby Cię do spełnienia tego marzenia. Potem może już go nie być. Czas jest cenny nie bez powodu. Wciąż płynie. Czasem, zdaje się, wolno, lecz niekiedy okazuje się go być za mało. A nawet okazuje się być za późno.

Nie marnuj czasu na rozmyślania. Działaj! Już teraz, zaraz, nie masz ani chwili do stracenia! Nie rób sobie wymówek, przecież wiesz o tym, że potrafisz to zrobić. Prawda? Wiara, ona właśnie czyni cuda, pozwala Ci na dokonanie wszystkiego. Lecz nie licz, że to tylko dzięki niej uda Ci się spełnić swoje oczekiwania. Prócz wiary, potrzebna jest jeszcze chęć. Chcesz, aby się udało, prawda?

Tak więc, raz jeszcze, działaj!

Tym, co Cię powstrzymuje, jesteś jedynie Ty.

Nikt inny.

Em. Macie oto kontynuację tamtego yaoica, gdyż pewna osóbka mnie bardzo o to wymęczyła...
Jak dla mnie jest to badziew, nie nadaje się do czegokolwiek, mogłabym do śmieci wyrzucić... No ale. =w=
I tak jestem zdania, że wyszło fatalnie.


*~*~*~*~*



Właśnie, gdy wskazówka zegara przesunęła się, wskazując piętnastą, Will usiadł na krześle z głośnym westchnięciem.
Już kilka dni minęło od pamiętnego zdarzenia w lesie. Od tego czasu było... dziwnie. Nie, żeby Daniel go już nie lubił, lub, co gorsza, nienawidził, ale było po prostu... inaczej.
Miał wrażenie, że już nie o wszystkim może porozmawiać z przyjacielem. Czy w ogóle mogli nazywać się tylko przyjaciółmi? Niby wszystko wróciło do normy, było "jak dawniej"...
Niemal podskoczył na swoim miejscu, słysząc dzwonek do drzwi. Leniwie powiódł wzrokiem w ich stronę i wstał, przybierając cierpiętniczy wyraz twarzy. Nie miał w tej chwili najmniejszej ochoty na przyjmowanie gości. Właśnie zamierzał uprzejmie poinformować intruza o tym fakcie, jednak nie zrobił tego z uwagi na to, iż osobą stojącą w drzwiach, była jego przyjaciółką.
- Will, marnie wyglądasz - zauważyła, ze sceptyzmem lustrując jego wyraz twarzy. Już od samego progu musiała dodać swoje trzy grosze. Zaśmiał się w duchu gorzko.
- Stało się coś? - zapytała Isobel, nieco zatroskana. Doprawdy, jej nastroje zmieniały się naprawdę szybko.
- Um... Może wejdziesz? - zaproponował szybko. Przecież stali w progu.
Iz wolno weszła do środka, obdarzając go ostatnim uważnym spojrzeniem. Zanim zniknęła w korytarzu, odetchnął cicho. Trzeba się będzie przygotować na salwę pytań, przyjaciółka nie puściłaby płazem takiego niecodziennego zachowania ze strony Willa. Cóż, normalnie zachowywał się inaczej.
Kochał dziewczynę jako swoją przyjaciółkę, jednak była ona nieco nadopiekuńcza i nadwrażliwa w stosunku do chłopaka. Niczym starsza siostra pragnąca obronić młodszego braciszka przed całym złem świata.
Zamknął wolno drzwi i podążył za Isobel.
Mieszkał w całkiem dużym domu. Po wyprowadzeniu się od rodziców na studia, załatwili mu oni właśnie to mieszkanie. Chociaż, w opinii Willa, trochę przesadzili.
Apartament był naprawdę olbrzymi, mieścił się niedaleko centrum miasta. Wnętrze było bogato ozdobione, ściany w stonowanych kolorach ciemnej czerwieni i bieli zdobiły obrazy, a w pokojach nie brakowało eleganckich mebli.
Szedł korytarzem prowadzącym do salonu. Nawet i tutaj dało się dostrzec przepych , podłoga wyłożona była wzorzystą wykładziną, a przy ścianie stał mały stolik, na którym postawiono wazę.
Została zrobiona starannie, z dbałością o każdy, nawet najmniejszy, szczegół. Przedstawiała jedną z dwunastu prac Achillesa: Zabicie Hydry Lernejskiej.
Will po raz kolejny w tym dniu westchnął i wszedł do salonu, przygotowując się na najgorsze.
Lecz nic takiego nie nastąpiło. Gdy siadał na białej, skórzanej kanapie, Iz tylko popatrzyła na niego spokojnie.
To pomieszczenie również urządzone było ze stylem. Wielkie okna zdobiły śnieżnobiałe zasłony, a na bursztynowych ścianach wisiały obrazy przedstawiające przeróżnych bogów greckich. No tak, rodzice bardzo lubili mitologię, co odbijało się na wystroju domu nie tylko ich, lecz również Willa.
W salonie znajdował się telewizor plazmowy, przed którym, naprzeciwko siebie, ustawiono dwie sofy i mały, szeroki stolik do kawy.
- Więc? - zapytał po chwili niezręcznej, przeciągającej się ciszy, unosząc wzrok na przyjaciółkę.
- Cóż... - zaczęła z dość niepewną miną. - Pomyślałam, że może mogłabym wpaść. Ostatnimi czasy zachowujesz się... dziwnie - ostatnie zdanie wypowiedziała znacznie ciszej, wbijając wzrok w jakiś punkt za Willem. Potarła ręką kark, przyglądając się mu. Miała czarne, długo do łokcia włosy i ciemnoniebieskie oczy, a na jej twarzy majaczył nikły uśmiech.
William zamyślił się. Powiedzieć czy nie powiedzieć?
Raczej nie czuł specjalnej potrzeby opowiadania o tym, ale Isobel była przecież jego przyjaciółką i martwiła się. Znali się dopiero od niedawna, ale chłopak wiedział, że była wierną i lojalną przyjaciółką. Uśmiechnął się na wspomnienie ich pierwszego spotkania, jednak jego rozmyślania ze zniecierpliwieniem przerwała Iz.
- Will! - wołała go już zapewne z kilka razy, ale dopiero teraz dotarło to do niego. Potrząsnął głową i popatrzył na nią nieco nieprzytomnym wzrokiem.
- Tak?
Dziewczyna westchnęła ze zrezygnowaniem i opadła na oparcie kanapy.
- Pytałam o to, czy zechciałbyś wyjaśnić mi powód swojego dziwnego zachowania - wyjaśniła. Chyba tylko ona, jako jedyna, miała tyle cierpliwości do Willa. Inni już dawno by się zdenerwowali.
Wziął głęboki wdech.
- Spałem z Danielem - powiedział po prostu.

*~*~*~*~*


Isobel wytrzeszczyła na niego oczy w czystym zdumieniu. No, tego to się nie spodziewała. Widziała tęskne spojrzenia przyjaciela, ale żeby aż tak...
- Kiedy? - zapytała po dłuższej chwili milczenia.
- W zeszły piątek - padła cicha odpowiedź. Will wyglądał na przybitego.
Dziś wtorek. Cztery dni temu... Fakt, od tamtego czasu był dość małomówny i... smutny?
Westchnęła ciężko. Więc o to chodziło? Nie rozumiała tylko, gdzie blondyn widzi problem. Sytuacja była jednoznaczna.
Chyba.
- I czym się tak martwisz? - zapytała łagodnie, kładąc mu rękę na ramieniu.
- No... - zaczął, niepewnie na nią zerkając. - Bo... Bo on to pewnie zrobił z... z litości - wydusił w końcu.
Isobel aż zatkało. Słucham?
Przespać się z kimś... z litości?
Powstrzymała się, aby nie parsknąć śmiechem. Byłoby to wielce nietaktowne w tej sytuacji.
- Ty tak serio? - pokręciła głową, ten chłopak coraz bardziej ją zadziwiał. - Niby dlaczego miałby się z tobą przespać z litości? - zapytała retorycznie. - Nie sądzę, aby był w stanie to zrobić, mając na celu tylko nie sprawienie ci przykrości... - zapewniła go, uśmiechając się pokrzepiająco.
Will tylko spojrzał na nią tymi błękitnymi oczkami, niemal z nadzieją.
- Naprawdę? - zapytał z wahaniem w głosie, przewiercając ją wzrokiem.
- Tak, naprawdę - powiedziała z uśmiechem.
Chwilę potem przeprosiła chłopaka i udała się do łazienki. Musiała wykonać ważny telefon.

*~*~*~*~*



Uniósł dłoń do drzwi i zapukał. Powinien być w domu.
Przeczesał palcami nieco przydługie czarne włosy i przeniósł ciężar ciała na drugą nogę. Po dłuższej chwili w progu stanął Will. Wyglądał na dosyć zaskoczonego.
- Daniel... - wykrztusił, nie kryjąc zdziwienia na tej jego pięknej twarzyczce.
Potargane, złociste kosmyki opadły mu na oczy, a usta miał lekko rozchylone. Co za widok.
- Może byś mnie tak zaprosił do środka? - zasugerował, lekko zniecierpliwiony, uśmiechając się.
- A... Tak, jasne, wejdź... - zreflektował się i wymruczał coś cicho.
Daniel tylko obdarzył go uśmiechem i wchodząc do środka, pogłaskał go po głowie, nieco burząc ten "artystyczny nieład". Na policzkach Willa wykwitł lekki rumieniec, odwrócił wzrok, gestem zapraszając go do środka. Uśmiechnął się pod nosem, wchodząc do salonu.
Kiedy blondyn usiadł naprzeciwko, zaczął powoli:
- Słuchaj, jeżeli chodzi o piątek... - zobaczył, jak chłopak się spina. - Chciałbym cię przeprosić - szczere zaskoczenie. Nie spodziewał się tego? - Bo... - podjął, lecz nie dane mu było dokończyć.
- Czekaj, czekaj... Czy ty chcesz mnie właśnie... przeprosić? - upewnił się jasnowłosy, patrząc na niego niepewnie.
- Tak - potwierdził, uśmiechając się słabo. - Bo zapewne zmusiłem cię do czegoś, czego zrobić nie chciałeś...
- Czekaj - zatrzymał go ponownie Will. - Skąd pewność, że tego... nie chciałem?
Daniel zdziwił się nieco, jednak nie dał tego po sobie poznać.
- A chciałeś? - zapytał, uśmiechając się szeroko.
- No, ten, tego... - gdy dotarł do niego sens właśnie wypowiedzianych słów, zrobił się cały czerwony. Nagle kawa stojąca przed nim na stoliku zrobiła się niebywale interesująca. Ciekawsza od rozmowy. - Nie, ja... - zaczął skubać dolną wargę. - To znaczy...
Jednak było już stanowczo za późno na wahanie. Daniel znalazł się obok niego w kilka sekund, obdarowując go nieodgadnionym uśmiechem.
- Czyli jednak chciałeś - stwierdził, przysuwając się, na co Will uniósł wystraszony wzrok. Nie, nie, nie...
Stanowczo obrócił jego twarz w swoją stronę i wpijając się w jego usta, stłumił wszelkie protesty. Gdy w końcu pozwolił mu odetchnąć, dyszał ciężko, a rumiane policzki odznaczały się na bladej cerze. Więcej słów nie potrzebował.
Pocałował skroń Willa, wsuwając rękę pod jego koszulkę. Poczuł jak drży. Mokrymi śladami znaczył drogę od policzka do szyi, którą to przygryzł. Słuchając cichutkich jęków chłopaka, ścisnął jego sutek, obdarowując pocałunkami szyję jasnowłosego. Wydał z siebie kolejne słodkie westchnięcie, na co czarnowłosy pozbawił go tylko, zbytecznej w tej chwili, koszulki. przyssał się do jednego z sutków przy tym gładząc go po plecach. Po chwili powrócił do warg blondyna, łącząc ich usta w namiętnym pocałunku. Dłonie zsunął niżej, ściskając lekko jego pośladki. Chłopak westchnął, przymykając oczy. Nie był już w stanie spojrzeć Danielowi w twarz, więc tylko desperacko uczepił się jego ust, co chwila podgryzając dolną wargę partnera.
Kiedy spodnie Willa zostały zsunięte, pozostał jedynie w bokserkach. Z zażenowaniem zasłonił rękoma twarz i jęknął cicho, czując jak Daniel masuje jego pośladki. To było... nawet przyjemne. Nie powstrzymując cichego westchnięcia, zarzucił chłopakowi ręce na szyję i przytulił policzek do umięśnionego torsu.
- Proszę... Bądź delikatny... - wyszeptał żałośnie, kryjąc twarz w zagłębieniu jego szyi. Ach, to było tak niezręczne... Do tego, zniżać się do próśb...
Pisnął cicho, czując w sobie palec czarnowłosego. Przytulił się do niego mocniej i zacisnął powieki, przyzwyczajając się do nieprzyjemnego uczucia. Wkrótce potem ustąpiło ono przyjemności. Jęknął głośno, wiercąc się niemal niecierpliwie na kolanach Daniela. Pisnął, zaciskając ręce na jego karku. Wtedy palce zostały wyjęte, zastąpione przez członka czarnowłosego. Will jęknął przeciągle, usilnie starając się nie rozpłakać. Gdy przyzwyczaił się już do tego uczucia, niepewnie poruszył biodrami, sygnalizując Danielowi, że jest gotowy. Po chwili ten zaczął się w nim poruszać. Resztki bólu zmieszanego z przyjemnością ułożyły się w grymas na twarzy blondyna, pozbawiając go tchu. Nieprzyjemne, rwące uczucie posłusznie ustąpiło, a Will powoli westchnął, wbijając paznokcie w barki chłopaka. Poczuł ciepłe dłonie na biodrach i ze świstem wypuścił powietrze z zaciśniętych ust. Chwilę potem sam zaczął nabijać się na członka czarnowłosego, odczuwając coraz to więcej przyjemności.
Odczuwając, że jest bliski spełnienia, odchylił się lekko do tyłu i pocałował Daniela mocno, łącząc ich języki w pełnym pożądania i pasji, erotycznym tańcu. Doszedł z głośnym, przeciągłym jękiem, jednak wciąż się poruszał, nie odbierając kochankowi przyjemności. Po chwili dołączył on do jasnowłosego, rozlewając nasienie w jego wnętrzu.
Will oddychał ciężko, opierając się na chłopaku. Daniel z westchnięciem opadł na sofę, ciągnąc za sobą partnera. Spojrzał na blondyna, obserwując jego zmęczony wyraz twarzy. Pogłaskał go po złocistych włosach, uśmiechając się. Will odwzajemnił spojrzenie, opierając brodę na jego torsie. Zlustrował go uważnie.
- Wiesz co? - zapytał w końcu Daniel.
- Hmm?
- Kocham cię - powiedział, odgarniając z jego czoła zabłąkany kosmyk.
- ... Głupi - wymruczał w odpowiedzi, czerwieniąc się i odwracając wzrok. - Ja ciebie też... - szepnął ledwo dosłyszalnie, mając nadzieję, że czarnowłosy jednak nie wyłapał tych kilku słów...

Przymknął oczy. Był zmęczony...

*~*~*~*~*



Ech... To nie koniec, bo coś jeszcze może powstanie. Takie małe sprostowanie, jak ten badziew się skończył.
Wytrwał ktoś? Mogę śmiało pogratulować.

Ostatnio edytowany przez Carolinee (29-08-2012 21:08:43)


Świat się zmienia, słońce zachodzi, a wódka się kończy. 

Offline

 

#10 29-08-2012 21:54:32

 Mariko

Nigrum Criceta

19957424
Zarejestrowany: 20-07-2012
Posty: 68

Re: Wytwory Tanci

Ja wytrwałam, iiiiiiiii *^* Podoba mi się ale kurcze gdzie ten dramat >.<! gdzie ta dziewczyna dzwoniła ? Iiiii ta scenka miłości taka mrau *_* Czekam na jeszcze! I oby się pisało już XDDD


Ani drogi do nieba, ani bramy do ziemi.

Offline

 

#11 29-08-2012 21:58:25

 Carolinee

Diablica

Skąd: Najgłębsze czeluście Piekła
Zarejestrowany: 09-07-2012
Posty: 165

Re: Wytwory Tanci

Mariko napisał:

Ja wytrwałam, iiiiiiiii *^* Podoba mi się ale kurcze gdzie ten dramat >.<! gdzie ta dziewczyna dzwoniła ? Iiiii ta scenka miłości taka mrau *_* Czekam na jeszcze! I oby się pisało już XDDD

Nie ;w;
To beznadziejne jest, naprawdę.
Na chwilę obecną nie piszę. Przynajmniej dopóki nie wymyślę pewnego elementu.


Świat się zmienia, słońce zachodzi, a wódka się kończy. 

Offline

 

#12 30-08-2012 09:33:06

 Mariko

Nigrum Criceta

19957424
Zarejestrowany: 20-07-2012
Posty: 68

Re: Wytwory Tanci

Więc będę musiała czekać Q.Q Ale warto będzie <zaciera ręce> oj warto XDD


Ani drogi do nieba, ani bramy do ziemi.

Offline

 
Zawartość forum jest wytworem fikcji literackiej i pod żadnym pozorem nie należy naśladować powyższych treści.

Stopka forum

RSS
Powered by PunBB
© Copyright 2002–2008 PunBB
Polityka cookies - Wersja Lo-Fi


Darmowe Forum | Ciekawe Fora | Darmowe Fora
Szamba betonowe Bartoszyce