Ogłoszenie


#1 27-08-2012 01:30:09

 Cherish

Wiśniowy Książę

Skąd: Cukiernia~
Zarejestrowany: 07-07-2012
Posty: 235
WWW

Szturm na wiedźmę (yaoi, przemoc, paranormalne, +18)

http://i309.photobucket.com/albums/kk386/Jaskolka639/Siergiej.jpg



Siergiej Smirnow. Wysoki, przystojny brunet, mający wręcz rażąco zielone oczy. Jest dwudziestopięcioletnim dowódcą rosyjskiego, tajnego oddziału zamachowców, eliminującego stare plemiona gdzieś w Azji. Co by się nie działo, zawsze ma przy sobie karabin maszynowy i maskę przeciwgazową. Jego ubiór to najczęściej półdługie spodnie i czerwona bluza z kapturem. Otrzymał pseudonim „Zuchwały Wilk”, co ma podstawę w jego charakterze; interesuje go tylko własne życie, pieniądze i zabawa, którą znajduje głównie w oglądaniu efektownych wybuchów (najczęściej sam je wywołuje). Strasznie narwany, lecz potrafi być cichy.









~*~*~*~*~*~
Atak 1 – Pokrzyżowane plany



    Słońce mocno grzało niemal martwą ziemię. Maszerując, ja i reszta uzbrojonego oddziału, rzadko trafialiśmy na jakiekolwiek rośliny, a już szczególnie na takie, które byłyby żywe. Najwięcej było piachu i kamieni. Uroki pustyni, prawda?
    Zakładam, że moi żołnierze (których to była setka) byli zgrzani, zmęczeni i głodni, jednak bez słowa maszerowali za mną od dobrych czterech godzin. Oczywiście, ja nie czułem w ogóle zmęczenia, co było mniej dziwne… w końcu miałem lżej od tego motłochu! Nie byłem ubrany w niewygodny mundur, tylko w czerwoną, rozpiętą bluzę z kapturem, pod którą to miałem czarny podkoszulek, krótkie, niebieskie spodenki i trampki. Nie wyglądałbym w ogóle jak żołnierz, gdyby nie maska przeciwgazowa na mojej twarzy i karabin na ramieniu. Jednak to dla mnie nie miało większego znaczenia…
    Uniosłem lekko głowę w górę i zerwałem się do biegu. Oddziałowi nie wolno było zmienić tempa. Ja zaś przebiegłem kilkaset metrów, po czym zwolniłem i zatrzymałem się w miejscu, w którym teren trochę opadał. Pochyliłem się, opierając dłonie na kolanach i uśmiechnąłem do siebie. Złapałem maskę i przesunąłem ją na czubek głowy. Odwróciłem się do żołnierzy, którzy zdążyli się już znacznie do mnie zbliżyć.
- Chłopaki! – krzyknąłem. – Możemy odpocząć!
    Wojskowi odetchnęli jednogłośnie z ulgą i również zgodnie siedli na jałowej ziemi. Zaśmiałem się cicho. Tak naprawdę dowodzę tą grupką po raz pierwszy, a jednak czuję wewnątrz coś w rodzaju dumy z dowodzenia tak zgranymi ludźmi, chociaż wyszkolił ich kto inny.
    Zacząłem się między nimi przechadzać, po prostu nie mogłem jakoś pozostać w miejscu.
- Wilku! – rzucił jeden z nich; kontynuował gdy się zatrzymałem i na niego spojrzałem (nie pamiętam jak się nazywał): - Nie jesteś ani trochę zmęczony?
Roześmiałem się.
- Zmęczony? Jak mogę odczuwać coś tak żałosnego, gdy jestem podekscytowany?! – Bardzo wyraźnie się cieszyłem. Przecież… gdy tylko nadejdzie zmierzch… gdy słońce zbliży się do horyzontu… płomienie zatańczą na jego pożegnanie!
    Uśmiechnąłem się do siebie szeroko i kontynuowałem przechadzanie się między ludźmi. Zrobiłem to jakieś trzy razy nim wróciłem do obniżenia terenu i usiadłem tam.
    Przed mymi oczami, w świetle słonecznym błyszczało malownicze jezioro, jednej z niewielu oaz w tych stronach. Było całkiem duże, jednak z jednego brzegu na sto procent dało się zobaczyć drugi. Wokół niego rosło mnóstwo krzewów i wysokich traw, mogłem dostrzec gdzieniegdzie jakieś spore odmiany kwiatów. Jednak żadnych drzew… Oprócz roślin były też domki. Niewielkie, lecz liczne, domki z cienkiego drewna (nie wiem, skąd oni je wytrzasnęli). Mała wioska… po jej prawej stronie, z mojego punktu widzenia, znajdowało się niewielkie pole uprawne, ale zakładam, że niedużo na nim rosło. Po przeciwnej stronie mieli coś na wzór łąki, na której z daleka dałem radę zobaczyć tylko piątkę zwierząt i były one jakieś dziwne… dwa kozo-podobne i trzy krowo-podobne…
    Ciekawe ile naukowcy daliby za nie… chociaż nie. Ja dostaję tylko marną premię od rządu, choćbym przyprowadził żywego smoka. W takim razie nie obchodzą mnie te futrzaki… o ile mają futro.
    Zresztą nieważne. Jeszcze dziś ta wiocha stanie w ogniu…

~*~*~*~*~*~


    Moi żołnierze powoli kończyli posiłek, który dobrodusznie pozwoliłem im zjeść przed akcją. Prowadzili bardzo ożywione rozmowy, niezwykle zadowoleni z tego, że ognista kula nie próbuje ich już usmażyć, dodatkowo wypoczęli, co tylko zwiększa wydajność. Tylko dlatego im pozwalam na takie zachowanie. Ja zaś nie ruszyłem się od południa z miejsca, a słońce już chyliło się ku horyzontowi. Myśli naprawdę mnie pochłonęły.
    Obejrzałem się nagle, gdy ktoś zadał głośne pytanie:
- Hej, co to? – Reszta oddziału zerkała pierw na pytającego, dopiero po chwili zauważając dziwny, szarobłękitny dym… czy może mgłę, która płynęła w naszą stronę. Złapałem maskę i zsunąłem ją na twarz, zakręcając dokładnie. Podniosłem się z ziemi i przyglądałem z uwagą dziwnemu zjawisku.
    Zerknąłem na moich ludzi, gdy usłyszałem kaszel. Najpierw jeden, dwa, pięć i coraz więcej.
- Nie oddychać! – zarządziłem głośno. Zaczęli wstrzymywać oddechy. Zauważyłem, że dwie osoby zemdlały… albo umarły.
    Odczekałem półtora minuty, nim pozwoliłem oddychać oddziałowi. Przyjęli to z ulgą większą niż wcześniej, jednak wciąż dręczył ich kaszel. Skrzywiłem się i obejrzałem na wioskę. Być może będzie trzeba poprosić ich pomoc i odłożyć na razie plany.





Omnomnomnomnom... zdaję sobie sprawę z tego, jak tragiczne to jest, ale co tam! xD


I don't know if I am a boy
I don't know if I am a girl
I don't know how I got mad
I don't think I should get back

Offline

 

#2 27-08-2012 01:40:57

 Carolinee

Diablica

Skąd: Najgłębsze czeluście Piekła
Zarejestrowany: 09-07-2012
Posty: 165

Re: Szturm na wiedźmę (yaoi, przemoc, paranormalne, +18)

Tyyy... TY! To nie jest tragiczne. W sumie, to bardzo dobrze poszła Ci narracja pierwszoosobowa. No i opisy krajobrazu~ Piękne xD
Jeszcze raz mi stwierdzisz, że to jest tragiczne, a ode mnie dostaniesz. Wakarimashita, neko? =w=


Świat się zmienia, słońce zachodzi, a wódka się kończy. 

Offline

 

#3 27-08-2012 01:42:23

 Cherish

Wiśniowy Książę

Skąd: Cukiernia~
Zarejestrowany: 07-07-2012
Posty: 235
WWW

Re: Szturm na wiedźmę (yaoi, przemoc, paranormalne, +18)

Wakaru~


I don't know if I am a boy
I don't know if I am a girl
I don't know how I got mad
I don't think I should get back

Offline

 

#4 27-08-2012 01:51:09

 Carolinee

Diablica

Skąd: Najgłębsze czeluście Piekła
Zarejestrowany: 09-07-2012
Posty: 165

Re: Szturm na wiedźmę (yaoi, przemoc, paranormalne, +18)

Ii desu~ Grzeczny kotek. *głasku* ;3
To ja czekam na następny, tak? =w=


Świat się zmienia, słońce zachodzi, a wódka się kończy. 

Offline

 

#5 27-08-2012 01:54:55

 Khaazara

Forumowy Sucharek

43894731
Skąd: Krymtataria
Zarejestrowany: 08-07-2012
Posty: 255

Re: Szturm na wiedźmę (yaoi, przemoc, paranormalne, +18)

Wszystko ładnie, pięknie... Tylko zamachowcy opłacani przez rząd? To raczej organizacje pozarządowe nazywane są w ten sposób xD" Trochę też kuleje ogólne niedopasowanie do struktur jakichkolwiek oddziałów militarnych. Ale to tylko opowiadanie, więc nie będę się mądrzyć i udam, że nic nie wiem o tych sprawach xD Tylko zastanawia mnie, czy skoro Siergiej jest ruskiem, to czy nie powinien mieć też nazwiska odojcowskiego (czy jak to się tam nazywa)? Te wszystkie Romanowicze, Fiodorowicze, Michajłowicze, Iwanowicze i tak dalej. Ale tak tylko pytam, bo z tego co wiem, tak było w tradycji choć pewnie teraz i tak się od tego odchodzi xd Opowiadanie zapowiada się dość ciekawie, pomysł masz fajny Z narracją nie jest źle. Wydaje się ok. W gruncie rzeczy, podoba mi się

Ostatnio edytowany przez Khaazara (27-08-2012 01:55:57)


Can't learn to do something well?
Enjoy doing it poorly!

Offline

 

#6 28-08-2012 03:12:43

 Cherish

Wiśniowy Książę

Skąd: Cukiernia~
Zarejestrowany: 07-07-2012
Posty: 235
WWW

Re: Szturm na wiedźmę (yaoi, przemoc, paranormalne, +18)

http://i309.photobucket.com/albums/kk386/Jaskolka639/Julian.jpg




Julian Sheva
. Wysoki szesnastolatek ze sporą niedowagą, zwany przez mieszkańców wioski czymś, co można przetłumaczyć jako „wypaczenie”. Siergiej złośliwe zwie go Julsem. Ma heterochromię, a włosy białe jak mleko, końcówki niektórych pasm pofarbował, w inne wplata czasem koraliki. Posiada rozległą wiedzę ogólną, o ile nie dotyczy ona ludzi, ponieważ w ogóle się na nich nie zna. Nerwowy, szczególnie, gdy mowa o jego zdolnościach czy pochodzeniu. Nie przejmuje się losem ludzi, znacznie bardziej interesują go duchy i zwierzęta. Podchodzi cynicznie do świata. Niemal zawsze towarzyszy mu Sinodzioby.








~*~*~*~*~*~
Atak 2 – Dzieci, dzieciak i egoista



    Kierowałem się właśnie w stronę wioski, z zawieszonym karabinem na plecach. Oczywiście, nie sam. Wziąłem ze sobą Alekseia (taki sobie szatyn o brązowych oczach), który miał przy sobie tylko niewielki pistolet. Nie trzeba ich straszyć dziwnymi przedmiotami.
    Będąc całkiem niedaleko mogłem już dostrzec kilku ludzi. Ich skóra była ciemna, ale nie aż tak… mogli być, co najwyżej, mulatami. Niemniej jednak, nie tylko ja ich zauważyłem – oni mnie też. Pogonili dwie kobiety, prawdopodobnie do domów i dzieci, które niezbyt posłusznie, schowały się za jedną z chałup, by zaspokoić swą ciekawość po ujrzeniu obcych. Urocze bachory, prawda?
    Zatrzymałem się ledwo dwa metry przed trójką… tubylców. Patrzyli na mnie groźnie, najwyraźniej gotowi się bronić. To urocze. Zerknąłem na mojego tymczasowego towarzysza, który to stanął obok mnie.
- Myślisz, że umieją przynajmniej po angielsku? – zapytałem.
- Jesteśmy w Azji, nie? Może prędzej po chińsku? – odpowiedział mi pytaniem. Skrzywiłem się.
- Umiesz po chińsku? – Zlustrowałem tych ludzi uważnie. Czekali na jakiś nasz ruch.
- Nie…
- To robimy inaczej. – Złapałem gwałtownie karabin i wycelowałem w mężczyzn. – Wy dawać mnie lekarstwo na mgła, bo ja strzelać! – krzyknąłem. Nie, wcale nie myślałem, że to zadziała. Tak, tylko ich rozzłościłem. Rzucili się w moją stronę. Aleksei wyciągnął swój pistolet, a ja chciałem już strzelać tylko, że… nagle zahamowali. Pogadali coś do siebie w dziwnym języku, patrząc jakoś tak nad nami… i w bok, po czym poodsuwali się parę kroków.
    Podążyłem za ich wzrokiem. Na dachu stojącego obok domku (skąd on tam się do cholery wziął?) siedział sobie… ktoś. Na twarzy miał drewnianą, malowaną maskę przedstawiającą tygrysa, na górze upstrzoną mnóstwem kolorowych piór. Najwyraźniej znali farbę. Ubiór też miał dziwny, koszulka była stanowczo dla niego za szeroka, a spodnie, które miał na sobie wyglądały tak, jakby miały z niego spaść od razu, gdy wstanie. Bosy, na szczupłych nadgarstkach wisiało mnóstwo kolorowych bransoletek. Po ramionach spływały mu mlecznobiałe włosy, z czego trzy pasma po lewej miał w trzech różnych kolorach: czerwieni, zieleni i granatu.
- Wilku, to jakiś miejscowy błazen? – zapytał mnie szatyn, chociaż nawet nie dane mi było odpowiedzieć.
- Pysk, zwierzaku! – warknął osobnik w masce, a ta zniekształcała jego głos. Miałem tylko pewność, że to facet…
- Umiesz mówić po rosyjsku? – bardziej stwierdziłem, niż spytałem.
- Czego tu, kundlu, szukasz? To nie miejsce dla wychowanków miejskiej głuszy. Idź gnić do siebie! – Zeskoczył zgrabnie na ziemię. Zamrugałem szybko. Przez chwilę odniosłem wrażenie, że na jego ramieniu coś siedzi. Od tego gorąca chyba mi się już coś robi z głową.
- Spokojnie… - Uśmiechnąłem się do niego najprzyjaźniej jak umiałem (czyli nie bardzo). Zawiesiłem broń na ramieniu i uniosłem ręce w górę. – Jesteśmy tu pokojowo. Przechodziliśmy obok i złapało nas coś w rodzaju… mgły. Zdaje się zatrutej. Macie może na to lekarstwo? – zapytałem, ostrożnie dobierając każde słowo.
    Chłopak stał przez chwile w ciszy, po czym skierował głowę w stronę, z której przyszliśmy. Miałem wrażenie, że szepce coś do siebie. Znów odwrócił się do nas.
- Macie rury plujące ogniem, - Wskazał na naszą broń palcem. – Kłamiesz. Ja wam pomogę, a wy nas w podzięce zniszczycie. A wara stąd! – wrzasnął jeszcze i pobiegł bardzo szybko wzdłuż brzegu jeziora, znikając dalej między domkami.
    Uśmiechnąłem się gorzko do siebie. Bezczelny… pożałuje.

~*~*~*~*~*~


    Odstawiłem Alekseia do reszty oddziału i sam obszedłem tę wiochę wokół. Jako jedyny nie zaraziłem się tym… czymś. Najwyraźniej trzeba było się tego nawdychać.
    Zauważyłem, że jeden z domków, zresztą największy i mający kawałek drewna, miast jakiegoś materiału jako drzwi (zawiasy widocznie do nich jeszcze nie trafiły), stał dość… samotny. Tuż przy jeziorze, jednak po obu jego stronach w oddaleniu kilkunastu metrów nie było nic więcej. I to tam się skierowałem zwłaszcza, że wyraźnie świeciło się wewnątrz światło.
    Zbliżyłem się ostrożnie, a gdy prawie dotykałem drzwi… odskoczyłem na bok, chowając się w wysokiej trawie. Z domku wyszedł – prawdopodobnie ten sam, co wcześniej w masce – chłopak. Jednak muszę przyznać, byłem zaskoczony. To był jeszcze dzieciak, mógł mieć… nie wiem. Czternaście lat? Miał dziecięcą buźkę, może nawet dziewczęcą. Jego czekoladowa skóra odbijała światło dochodzące z wnętrza mieszkania, a oczy… o dwóch różnych kolorach (prawe złote, zaś lewe granatowe) z uwagą zaczęły śledzić otoczenie.
     Upewniłem się, że magazynek jest odpowiednio włożony i kiedy dzieciak spojrzał w inną stronę, gwałtownie wstałem, celując w jego głowę i niemal dotykając lufą. On zamarł w całkowitym bezruchu, nawet przez chwilę przestał oddychać, po czym ostrożnie i powoli obejrzał się na mnie. Teraz te dziwne oczy patrzyły w sposób tak okrutny, w jaki nawet ja nie umiem.
- Jak się nazywasz? – zapytałem. Białowłosy prychnął, robiąc śmiesznie zirytowaną minę.
- Po kiego… - urwał, gdy metal zetknął się z jego głową. – Sheva – warknął i to dosłownie.
- Sheva? Pedalskie… jeśli ci to potrzebne, jestem Siergiej, ale możesz mnie zwać też Wilkiem – powiedziałem, udając, że posiadam resztki kultury.
- Chyba kundlem z głuszy miejskiej – stwierdził, odwracając się do mnie całkowicie przodem. Przeleciałem po nim wzrokiem. Już po samych ramionach widzę, że niewiele mu brakuje do miana chodzącego szkieletu.
- Potrzebuję lekarstwa, dzieciaku. Albo powiesz mi, skąd je zdobyć, albo skończysz jak ser szwajcarski. – Przednią groźbą bym tego nie nazwał, ale…
    Chłopak najwyraźniej nie zrozumiał wzmianki o serze, bo na chwilę wyraz jego twarzy zmienił się na zdezorientowany, jednak szybko odrzucił te myśli.
- Nie jestem dzieckiem, mam dobre szesnaście lat! Lekarstwo? To klątwa! Nie będę błagał duchów za ciebie. – Splunął mi pod nogi. Obniżyłem odrobinę broń… a chwilę potem dostał w twarz. Z pięści. Jęknął z bólu, cofnął się krok, po czym padł na kolana, łapiąc się za policzek. Najwyraźniej tego się nie spodziewał.
- Co teraz powiesz, maleńki? – zapytałem ze zjadliwą słodyczą w głosie.



Zdaję sobie sprawę z tragedii tego czegoś xD


I don't know if I am a boy
I don't know if I am a girl
I don't know how I got mad
I don't think I should get back

Offline

 

#7 28-08-2012 03:27:45

 Carolinee

Diablica

Skąd: Najgłębsze czeluście Piekła
Zarejestrowany: 09-07-2012
Posty: 165

Re: Szturm na wiedźmę (yaoi, przemoc, paranormalne, +18)

Yaay, ostro~ Jest póżno i mam dziwne myśli co do tego, jak potoczy się akcja następnego rozdziału... Więc zachowam to dla siebie. xD Ale podobał mi się. Sheva chyba będzie musiał nauczyć się... em, posłuszeństwa~
Ach, jeszcze jedno.
Cher, kurwa! xD W główkę znowu chcesz? Tak? Prosisz się. =w= Kochanie Ty moje, ileż razy mam Ci powtarzać, że to nie jest tragiczne? Wybij sobie to z główki, albo ja to zrobię. D:


Świat się zmienia, słońce zachodzi, a wódka się kończy. 

Offline

 

#8 28-08-2012 09:05:05

 Marqueree

Zła Wróżka Chrzestna

13862368
Skąd: Mordor, Ulica Ciemna 4
Zarejestrowany: 07-07-2012
Posty: 210

Re: Szturm na wiedźmę (yaoi, przemoc, paranormalne, +18)

Biją się! Siergiej bije Julka! o.o
Błędy... moja dysleksja skutecznie uniemożliwia mi łapanie twoich prawie żadnych błędów oprócz tego, że krótkie XD

Nie wiedziałam, że Julek ma ciemną skórę o.o


Goście, strzeż się, ja cię widzę! Zjem cię, jak coś przeskrobiesz!
Mimo, że jestem Adminem, nie jestem taka sztywna, jakby niektórzy Chcieli~♫


Wolę nawet nie myśleć, jak nudny byłby ten świat bez świrów takich, jak Ja!

Offline

 

#9 28-08-2012 12:50:28

 Carolinee

Diablica

Skąd: Najgłębsze czeluście Piekła
Zarejestrowany: 09-07-2012
Posty: 165

Re: Szturm na wiedźmę (yaoi, przemoc, paranormalne, +18)

Marq, bo tam błędów nie było, poza jednym, który został wytknięty prywatnie. xD
Jak dla mnie długość jest okej, ileż Ty chceszc tego tekstu? D:


Świat się zmienia, słońce zachodzi, a wódka się kończy. 

Offline

 

#10 28-08-2012 13:42:33

 Khaazara

Forumowy Sucharek

43894731
Skąd: Krymtataria
Zarejestrowany: 08-07-2012
Posty: 255

Re: Szturm na wiedźmę (yaoi, przemoc, paranormalne, +18)

Jest ok. Tak ogółem mówiąc xD Spytałabym najchętniej, jakich modeli broni używają, ale powściągnę swój fanatyzm militarny, bo to się skończy źle xD Podoba mi się Julek. A konkretniej, podoba mi się, że ma ciemniejszą karnację. Bałam się, że będzie mlecznobiała, a tu akuku! :3


Can't learn to do something well?
Enjoy doing it poorly!

Offline

 

#11 23-09-2012 22:56:54

 Cherish

Wiśniowy Książę

Skąd: Cukiernia~
Zarejestrowany: 07-07-2012
Posty: 235
WWW

Re: Szturm na wiedźmę (yaoi, przemoc, paranormalne, +18)

http://i309.photobucket.com/albums/kk386/Jaskolka639/Sinodzioby_zpsd70e73a9.jpg





Sinodzioby. Niewielki (mający ledwo siedemnaście centymetrów wysokości) i jeden z niewielu duchów, które da się dotknąć, zwanych telthorami. Wrona, przypominająca ulatniające się kłęby dymu. Jest nielicznym z tych duchów, które nauczyły się mówić ludzkim językiem. Strasznie uparty i podejrzliwy, czuje się zobowiązany chronić Juliana i jest gotowy poświęcić temu wszystko.













~*~*~*~*~*~
Atak 3 -  Wycieczka



    Wciągnąłem nosem głęboko powietrze, wdychając ziołowy, niezbyt przyjemny zapach zielonozłotego płynu, który pływał w moim niewielkim kociołku, a nad którym to stałem, mieszając zawartość niespiesznie. Nad moją głową, doczepiony do strzechy był… lampion, w którym płonął ogień, rozświetlający mroki nocy.
    Tak, w rezultacie zrobię to… lekarstwo dla tego durnego kundla. Nie śpieszy mi się do śmierci, a mój policzek naprawdę mocno opuchł – jestem wręcz szczęśliwy, że nie trafił w oko.
    Wyciągnąłem rękę po lellum*, jednak mój wzrok, tuż obok niego przyciągnęła inna roślinka. A konkretnie liście, które były kiedyś całością pięknego, fioletowego kwiatu. W niewielkiej ilości lecznicze, lecz w większej…
    Przechyliłem głowę. Mógłbym je wrzucić do „lekarstwa”. Dużo, dużo! Tak, żeby… żebym miał pewność, że wszyscy po kolei poumierają. Miałbym święty spokój i…
    Złapałem roślinę, o której myślałem wcześniej i zacząłem ścierać ją w dłoniach. Nie, nie… nie mogę dodać do tego trucizny. Mimo wszystko kundel nie jest taki durny, wyczuje podstęp. Zerknąłem w jego stronę. Obserwuje mnie cały czas… być może już po mojej minie wie, o czym myślałem! Psiakrew, nie uśmiechaj się w ten swój zadowolony sposób, jakbyś miał na mnie haka! Wiedz, że i ja nie jestem na tyle głupi, żeby dać wam pełne lekarstwo. O nie…
    Zamieszałem jeszcze z kilkanaście razy w wywarze i kopnąłem stojący na ziemi kubek z wodą, w stronę niewielkiego ognia, płonącego pod garnuszkiem – w ten sposób zgasł. Sięgnąłem po najbliższą, drewnianą miskę i zanurzyłem ją w płynie, aby go nabrać. Odwróciłem się do bruneta, wyciągając do niego rękę z naczyniem.
- Gotowe – mruknąłem, posyłając nieprzyjemne spojrzenie.
    Zielonooki wstał ze stosu zwierzęcych skór i zbliżył się do mnie, patrząc na ciecz.
- Śmierdzi – stwierdził, krzywiąc się. – Twierdzisz, że to im pomoże?
- Tak twierdzę – odpowiedziałem wprost. – Najpierw sam wypij.
Spojrzał na moją twarz z wielką uwagą i jeszcze większą nieufnością.
- Po co?
- O ile się orientuję… - zaciąłem się na chwilę. – Dowódca powinien dbać o swój oddział i próbować takich rzeczy jako pierwszy. Chyba, że tchórzysz… - wzruszyłem ramionami. Zmrużył oczy, niemal wściekły, wyraźnie miał to wypisane na twarzy.
- Najpierw ty.
    Przewróciłem oczami. Wiedziałem. To oczywiste, że żadna prowokacja nie zmusi go do „zaufania” mi. Bez zbędnego wahania przysunąłem miskę do ust i upiłem parę łyków tak, żeby wyraźnie to widział, drugą dłonią wytarłem usta i wcisnąłem mu naczynie w dłonie, spoglądając w oczy.
    Obserwował mnie kilka długich chwil, wyraźnie czekając na jakąś reakcję, po czym musiał stwierdzić, że sam siebie nie otruję i napił się trochę płynu – zaraz potem zawartość jego ust natychmiast wylądowała znów na swoim miejscu, a sama miska z hukiem uderzyła o wyłożoną kamieniami podłogę – złotozielona ciecz rozlała się wokół.
- Co… co to, kurwa, jest?! – krzyknął, zakrywając usta i krzywiąc się jakby zjadł, co najmniej pająka. Takiego dużego.
- Lekarstwo, o które prosiłeś? – spytałem, siląc się na obojętny ton, chociaż nie dałem rady ukryć lekkiej pogardy.
- Jest paskudne! Chyba nigdy nie miałem w ustach nic gorszego! – Rozejrzał się, złapał naczynie, w którym była resztka wody i opróżnił. Ja również powlokłem wzrokiem po swoim domku, oceniając, czy wśród tych wszystkich ziół, roślin, szczątków zwierząt, naczyń i narzędzi, zostało mi jeszcze trochę picia. I po tym stwierdziłem, że nie… a nie lubię jej nabierać nocą z jeziora, za dużo duchów się tam kręci.
- Paskudne? – powtórzyłem słowa kundla z przed chwili. – Nie wiem, ja takie piję codziennie – stwierdziłem powoli.
- Jak mam to podać żołnierzom, skoro nie da się tego przełknąć? – niemal wywarczał to pytanie. Zlustrowałem go.
- Jesteś aż tak słabym dowódcą, że nie jesteś w stanie ich do tego zmusić? Przykro mi, kundelku.
    Odsunąłem się krok, gdy wycelował we mnie z rury, z którą się nie rozstaje. Zapadła całkowita cisza, nawet para okrągłych duszków, siedzących na półce za Rosjaninem umilkła.
- To prowokacja, co? – zapytał w końcu brunet. – Udało ci się – stwierdził. – Dawaj to paskudztwo.

~*~*~*~*~*~


    Zarzuciłem na ramię sznur, który z obu stron podtrzymywał worek zrobiony ze skóry… wilka chyba. Nie pamiętam za dobrze. Opuściłem swój domek i skierowałem wzrok na wschodzące słońce. Całą noc spędziłem z tym kundlem, na robieniu lekarstwa. Póki ma przy sobie tę rurę muszę zachowywać się… przyjacielsko (i nagle nachodzi mnie myśl, że śmierć może być przyjemniejsza od tej gry). Okropność. Trzeba go zmusić do odłożenia tej swojej broni – widziałem ją wiele razy i jest dużo bardziej niebezpieczna niż moje sztylety.
    Westchnąłem ciężko i spojrzałem na zachód, gdzie w oddali majaczyły mi wierzchołki gór. Przez tego psa skończyło mi się bardzo wiele ziół, a najbliższy las jest… u podnóża skał-olbrzymów. Niespiesznie skierowałem się też w tamtą stronę. Być może wrócę dopiero jutro… może za parę dni. Zależy też czy Król Ketu nie ma znowu jakichś problemów. I mam szczerą nadzieję, że nie…
    Przyspieszyłem marsz. Lepiej dotrzeć na miejsce przed południem, słońce czasami nawet dla mnie jest nie do wytrzymania. I żeby się nie obciążać nie zabrałem ze sobą wody, więc będzie dopiero na miejscu…
    Ledwo świt, więc ziemia jest jeszcze chłodna, co nawet ułatwiało mi drogę. Dopiero, gdy słońce się wzniosło, a ja byłem ledwo w połowie drogi, zaczynało się robić gorąco. Jest to również bardzo zastanawiające, bo nie widziałem od wczoraj nigdzie Sinodziobego. Gdzie to ptaszysko poleciało? Naprawdę, czasem jest…
    Zatrzymałem się gwałtownie, słysząc głośne szurnięcie czymś twardym po piachu. Odwróciłem się w przeciwną stronę niż szedłem i przysłoniłem dłonią oczy, aby nie raziło mnie słońce.
- Ty…! Czemu za mną idziesz?! – krzyknąłem do bruneta, który niezrażony podszedł jeszcze bliżej.
- Jakoś tak… chcę zobaczyć, gdzie się wybierasz, laleczko – odpowiedział spokojnie, choć jego uśmiech w tej chwili był okropnie wredny.
- Tam, gdzie psy nie chodzą nawet piechotą! – warknąłem na niego, znów się obróciłem i biegiem ruszyłem w dalszą drogę. Byle go zgubić… niech mnie nie śledzi!
    Nagłe usłyszałem furkot, który natychmiast skojarzył mi się z metalową rurą mężczyzny…


*lellum - jak pewnie się domyślacie, wymyśliłem to i jest to jakaś lecznicza roślinka xD Nie chciało mi się szukać prawdziwej to macie wymyśloną.


Szczerze? Myślę, że mi ten rozdział nie wyszedł bardziej niż poprzednie.


I don't know if I am a boy
I don't know if I am a girl
I don't know how I got mad
I don't think I should get back

Offline

 

#12 23-09-2012 23:09:55

 Marqueree

Zła Wróżka Chrzestna

13862368
Skąd: Mordor, Ulica Ciemna 4
Zarejestrowany: 07-07-2012
Posty: 210

Re: Szturm na wiedźmę (yaoi, przemoc, paranormalne, +18)

Niefajnie ma z tym laskiem i ziółkami. Tylko po chuja Siergiej za nim lezie? I czemu nie ma ptaszydła? ._.


Goście, strzeż się, ja cię widzę! Zjem cię, jak coś przeskrobiesz!
Mimo, że jestem Adminem, nie jestem taka sztywna, jakby niektórzy Chcieli~♫


Wolę nawet nie myśleć, jak nudny byłby ten świat bez świrów takich, jak Ja!

Offline

 

#13 23-09-2012 23:16:18

 Carolinee

Diablica

Skąd: Najgłębsze czeluście Piekła
Zarejestrowany: 09-07-2012
Posty: 165

Re: Szturm na wiedźmę (yaoi, przemoc, paranormalne, +18)

Aj, kotku... Wyszedł Ci, jak zawsze przecież~. :33
Ale, proszę... Żadnych bardziej dokładnych opisów pająków. Potrafię wyobrazić to sobie z najmniejszymi szczegó... Dobra, stop.
W każdym razie, jej, to mi się podoba. Chcę już następny rozdział. ._. Nie, fangirlować nie będę, bo to... nie w moim stylu.
Zostawię Cię więc z tym, iż jak najbardziej mi się podobało i... Er. No.

Teraz to ptaszydło będzie mi się kojarzyło z takim jednym ptaszydłem z zacnej książki Olgi Gromyko:Wiedźma Naczelna, którą to się zaczytuję... Jej. x.x

Ostatnio edytowany przez Carolinee (24-09-2012 17:56:10)


Świat się zmienia, słońce zachodzi, a wódka się kończy. 

Offline

 

#14 29-12-2014 21:37:29

 Tiradis

Całkiem Nikt

Skąd: Aktualnie piekło, kiedyś raj
Zarejestrowany: 27-12-2014
Posty: 7

Re: Szturm na wiedźmę (yaoi, przemoc, paranormalne, +18)

Cherish... Jak chcesz zobaczyć pradziwe tragiczne... Nawet nie powiem co, to przeczytaj ,,Anioł Ciemności" niestety mojego autorstwa. Wstawiłam to tylko dlago bo się łudzę, że ewantualne pocieszenie z ust kogoś kto mnie osobiście nie zna poprawi mi chumor, ale zainteresowanych ostrzegam, że przeczytanie tego mosze się skończyć trałmą do końca życia...

Offline

 
Zawartość forum jest wytworem fikcji literackiej i pod żadnym pozorem nie należy naśladować powyższych treści.

Stopka forum

RSS
Powered by PunBB
© Copyright 2002–2008 PunBB
Polityka cookies - Wersja Lo-Fi


Darmowe Forum | Ciekawe Fora | Darmowe Fora
admigo.net.pl